NATO DAYS 2018 (Czechy, LKMT)

W tym roku pokazy Nato Days 2018 były wyjątkowe, dla mnie osobiście pod paroma względami nawet, ale po kolei..
Czwartek.
Dzień jak wiele innych jemu podobnych – treningowy. Długie wyczekiwania na przylot uczestników głównie wystawy statycznej ale nie tylko, a jeszcze dłuższe na tych ćwiczących przed pokazami.
Najbardziej w głowie utkwiły mi (może z racji na ciężki poranek..) późnopopołudniowe ćwiczenia naszego F-16 Tiger Demo oraz zespołu Biało Czerwonych Iskier. Obydwa treningi  odbywały się przy bardzo miękkim, już zachodzącym powoli słońcu.

Piątek.
Do południa dzień upłynął nam na naradach – jechać czy nie jechać.. Kilka treningów miało się odbyć,  do tego miały one być w miarę skompresowane czasowo (14-17) jedyny duży minus tej operacji to prognozowane opady deszczu,  które miały się sprawdzić.. W okrojonym składzie ale ruszyliśmy z kwatery pod płot lotniska . Na miejscu przywitał nas startujący samolot pasażerski. Poderwał się z pasa i zaraz całego otoczył obłok kondensacyjny . Widok niesamowity, dalibyśmy nawet zrobić zdjęcie z miejsca gdzie byliśmy, gdybyśmy tylko mieli aparaty wypakowane.. bo w chwili gdy to się działo ledwo odeszliśmy kawałek od samochodu..
Obozowisko rozbite, czekamy na treningi (o przylotach nie wspominam bo przy tej wysokości chmur jaka była nic nie było widać). I czekamy.. stale odświeżając program a aplikacji, po chwili pojawia się info, że już jeden z uczestników ma odwołany trening. Nie zrażamy się, czekamy dalej.. Widzimy „malarzy” grupami idących do samochodów, a my dalej czekamy. Organizatorzy pozwalali dawkować nam odwołane treningi stopniowo. Wygrali ci, którzy postanowili zostać na kwaterze, ale z drugiej strony i tak fajnie było.

Sobota.
To co się działo podczas pierwszych lotów podsumują dwa słowa – oderwania i iryzacje. Niesamowity spektakl i jakże widowiskowy, gdy dorzucimy do tego polski F-16 Tiger Demo z flarami. Bez flar nie mniej jednak dalej w tych pięknych okolicznościach przyrody przedstawił się hiszpański Eurofighter. Czyli ten piątkowy deszcz miał sens.. w połączeniu ze słoneczną sobotą stworzył rzadko spotykaną atmosferę, a w zasadzie powietrze, na którym lotnicy tworzyli niezapomniane widowisko, które my staraliśmy się nadążyć fotografować.  Fiński F-18 już bez iryzacji, ale za to z flarami, duński F-16 również latał całkiem fajnie. Ładnie zaprezentowali się często odwiedzający Ostravę  – Szwedzi. W tym roku na samolotach Lansen, Draken i Viggen. Ten ostatni jak to ma w zwyczaju, startując po krótkim rozbiegu odbija w lewo i przelatuje nam nad głowami. Rafale Solo Display z Francji oraz Dark Falcon (belgijski F-16) korzystają z zasobników z dymem, dzięki czemu urozmaicili nam piękne (nudne) błękitne niebo, wypełniając kadry nie tylko sylwetką myśliwca, ale również i dymem. W tym roku nie było pokazu słowackiego samolotu Mig-29, zamiast tego odbył się przelot pary Mig-29. Warunki do fotografowania w tym czasie nie były szczególne – szare samoloty na szarym niebie. Miło było zobaczyć te maszyny w locie, jednak przelot to nie pokaz dynamiczny i niestety wielkie widowisko to nie było.  Wracając do samochodów zachwycaliśmy się nisko latającym czeskim Mi-24, który na dosyć niskiej wysokości przelatywał nad ludźmi wychodzącymi w tym czasie z pokazów. Ten helikopter nisko nad ziemią robi niesamowite wrażenie.

Niedziela.
Niedzielne pokazy wyglądały bardzo podobnie do sobotnich. Bez takich iryzacji już niestety, oderwania natomiast były, no i po sobocie większość z nas już była bardziej przygotowana na momenty z flarami (znaliśmy momenty kiedy piloci je wypuszczają). Zmiany w programie dynamicznym potrafią zaskoczyć, dlatego dobrze czasem być dwa dni. Można nadrobić braki z dnia wcześniejszego albo poprawić jak coś się nie udało.
Wszystko byłoby jak najbardziej ok, ale w moim o dodatkowym szczególnym znaczeniu tych pokazów zdecydował jeszcze jeden element – głupi błąd, może ktoś wyciągnie z tego nauczkę, zmieniając w niedzielę karty w aparacie, włożyłem tą na której były zdjęcia z czwartku i soboty do południa a więc chwile z najlepszymi momentami, sformatowałem i zapchałem niedzielnymi kadrami.. Karta pamięci, format, nadpisane dane – wiadomo jaki skutek – piękne chwile Nato Days 2018 pozostają w mojej pamięci (i na kartach kolegów 🙂 ) A wystarczyło przestawić „Lock” na karcie albo kilka innych drobnych operacji (podpisać karty, po skończonym dniu zgrać na dysk, itp.). Mówią, że człowiek się na błędach uczy, oby częściej na cudzych niż na swoich.

Łukasz „Rajmund” Jarkowski