Lipcowe pokazy lotnicze w Bray to nie lada gratka dla irlandzkiej publiczności. 13 już edycja tej imprezy zyskała taką popularność, że nawet ciemne chmury nie powstrzymują przyjeżdżających tu tłumów. Atrakcyjności tego przedsięwzięcia – całkowicie darmowego – dodaje świetna lokalizacja. Bowiem pokazy możemy oglądać z lądu – szerokiej, kamienistej plaży, z wody – coś extra dla właścicieli jachtów, których w Irlandii nie brakuje i z góry – dla tych, co większą siłę mają w nogach, bo trzeba się trochę wspinać na klifowe wzniesienie z panoramą na miasteczko i morze. To właśnie tu samoloty przelatują na wysokości naszych oczu.
Czy to nie brzmi jak idealne miejsce?
Idealnie by było, gdyby nie pogoda, która usilnie chciała pokrzyżować plany. Ostatecznie z lekką obsuwą, ale już na sucho wszystko ruszyło z kopyta. No – może z silnika. Bray Air Display, w tym roku, jak co roku miało bogaty repertuar. Ekipy z Irlandii miały piękne towarzystwo między innymi z Wielkiej Brytanii, Jordanii, Francji, Szwecji. Przedstawienie rozpoczęte zostało przez tegoroczną gwiazdę pokazów czyli Messerschmitta 109. Jest to oryginalna maszyna z roku 1950, która przelatała w służbie 15 lat. 2 lata po przejściu na emeryturę zagrała w filmie Guya Hamiltona „Bitwa o Anglię”. W Bray do ME109 dołączył jedyny latający na wyspach Mustang TF-51D z 1945 roku. Przeprowadzili oni symulowaną bitwę nad głowami zgromadzonych na plaży widzów. Zaraz po nich na niebie pojawił się szwedzki myśliwiec szturmowy Saab JA 37 Viggen. Tyle możliwości zaprezentowania się, jednak tym razem odległość była barierą ciężką do pokonania. Swój przelot miał zdecydowanie zbyt daleko dla oka. Nie musieliśmy długo czekać na wielkie wow. Pochmurne irlandzkie niebo przecięły czerwone strzały w swoim 11 występie na zielonej wyspie. Aplauz zebrały jak zwykle największy, a piękne trzykolorowe smugi nareszcie dodały koloru pokazom. Na niebie zaprezentowały się również maszyny pasażerskie takie jak Douglas DC-3 z pierwszej połowy XX wieku oraz jedna z najpopularniejszych maszyn Airbus A321. Oba modele w barwach Aer Lingusa – irlandzkiego przewoźnika. Irlandzka publiczność, irlandzkie barwy – wszystko zagrało jak należy. Wizytówka Jordańskiego króla Husseina Bin Talala „Royal Jordanian Falcons” w swoim precyzyjnym i profesjonalnym przelocie czterech Extra-300 L, po raz trzeci zachwyciła zebranych. Kolejna zagraniczna czwórka – Patrouille Groupe Tranchant, tym razem z Francji już na odmiennych maszynach Fouga CM.170 Magister również pokazała klasę jak poprzednicy. A wisienką na torcie w ich dynamicznym pokazie były smugi w kolorach Irlandzkiej flagi. W tym roku na swoje 75 urodziny zaszczyciła nas swoją obecnością „Catalina” latająca łódź, która od 1943 roku latała dla kanadyjskich sił powietrznych. Irish Air Corps w tym roku zaprezentowało się w licznym składzie. Dwie Casy – CN-235 latające w ciasnym szyku, cztery Pilatusy – PC-9M, które na co dzień latają jako maszyny treningowe. Kolejno dwa śmigłowce wielozadaniowe AgustaWestland AW139 i Eurocopter EC135P2 w trakcie swojego przelotu pokazały jak wyglądają akcje gaśnicze z powietrza. Najbardziej rozpoznawalny śmigłowiec w Irlandii Sikorsky S-92 zaprezentował jak wygląda akcja ratownicza na wodzie. Jak zwykle niezawodny okazał się Rich Goodwin w swoim silnie zmodyfikowanym Pitts Special S2S. Jego akrobacje skutecznie podnosiły ciśnienie widzom. W show uczestniczyli również Eddie Goggins z fundacji „Make a Wish” w swoim CAP 232 i Gerry Humphrey z jego Vans RV7 „Latającą krową”. Z północnej Walii przyleciały do nas również dwa Strikemastery z Strikemaster Flying Club (SFC). Air show zakończyła lokalna grupa spadochronowa.
Jedyne czego możemy sobie życzyć w przyszłym roku to… lepsza pogoda.
Jakub „Qba” Kupczyk