W pierwszy weekend września miała miejsce 22. odsłona imprezy lotniczej pod nazwą Czech International Air Fest (CIAF). Mimo, że lista zaproszonych gości nie wyglądała imponująco, postanowiliśmy się wybrać do Hradec Kralove również w tym roku.
Niewątpliwym rarytasem tej edycji miał być niemiecki samolot odrzutowy z końca II wojny światowej Me-262 Schwalbe (Jaskółka).
Prognozy pogody na weekend pokazowy nie były najlepsze, więc w Hradec Kralove pojawiliśmy się już w piątek, aby zwiększyć szanse na złapanie „Jaskółki” na zdjęciach.
Po przyjeździe zajęliśmy miejsce w osi pasa i czekaliśmy na przyloty i treningi uczestników pokazów. Pogoda dopisała, przyjemne ciepło i sympatyczne chmurki na niebie miały zapewnić ciekawe ujęcia. Sprawdziło się to w 100% w przypadku treningu zespołu Baltic Bees: warunki pogodowe i oświetleniowe świetnie podkreślały charakterystyczne malowanie samolotów. Niestety nieprecyzyjny plan przylotów spowodował, że wyjechaliśmy przed treningiem Me-262, nieświadomi, że trening odbędzie się późnym popołudniem.
W sobotę rano po przybyciu na lotnisko zajęliśmy miejsca przy barierkach i na zmianę udaliśmy się na obchód wystawy statycznej. Przed tradycyjną defiladą, otwierającą oficjalnie imprezę, do krótkiego pokazu walki powietrznej wystartowały repliki samolotów z okresu I Wojny Światowej: Fokker Dr.I i Sopwith Camel. Pokazy jak co roku rozpoczęły się o godzinie 11 krótką defiladą Czeskich Sił Powietrznych. Zaraz po defiladzie mieliśmy okazję podziwiać pokazy śmigłowców: Mi-35, Mi-171, Cobra oraz grupowy pokaz helikopterów z firmy Heli Czech (Bell-206, R-44, TAH-1P).
Po śmigłowcach zaprezentował się solista zespołu Baltic Bees. W ciekawym pokazie obserwowaliśmy następnie akrobacje na szybowcu Swift, po którym mieliśmy sposobność podziwiać sprawność śmigłowców bojowych w podejmowaniu „zestrzelonego” pilota.
Kolejnym punktem programu był występ grupy Očovskí Bačovia na 4 szybowcach, używających kolorowych smugaczy. Pokaz, znany w gronie osób regularnie odwiedzających czeskie pokazy, niezmiennie buzi zachwyt dostojnością i precyzją wykonania.
Po raz pierwszy na hradeckim niebie zaprezentowała się w tym roku szwajcarska grupa P3 Flyers, która pokazała niezliczoną liczbę mijanek w różnych konfiguracjach.
W końcu przyszedł czas na wyczekiwaną gwiazdę a właściwie gwiazdy pokazów. Do pokazu wystartował Jak-3, a po kilku jego przelotach dołączył do niego Me-262. Samoloty używane w tym samym okresie a zupełnie inne, jeżeli chodzi o konstrukcję: Jak jest napędzany tradycyjnym rzędowym silnikiem tłokowym, a Schwalbe to pierwszy użyty bojowo odrzutowiec. Para zaprezentowała się w przelotach przed publicznością, Jak wylądował, a do Me-262 dołączył odrestaurowany MiG-15 UTI. Kolejny duet i kolejna świetna okazja do robienia niepowtarzalnych zdjęć, tym bardziej że pogoda dopisywała, a słońce przemieściło się za nasze plecy, pięknie oświetlając scenę przed nami.
Po wylądowaniu Me-262, MiG, który miał kontynuować pokaz solo odleciał za horyzont a nad lotniskiem pojawiła się charakterystyczna sylwetka F-16. To belgijski Demo Team, choć tym razem niestety w standardowym malowaniu. Belg swój główny pokaz miał zaplanowany na niedzielę, ale z rozmowy z ekipą Demo Teamu, która od rana sprzedawała gadżety na lotnisku, wynikało że może pokaże jakąś figurę podczas przylotu. Tym większa była nasza radość, gdy pilot w manewrze „touch and go” z włączonymi smugaczami i z piękną „marchewą” wzbił się w powietrze do pełnego, jak się okazało, pokazu. Nie zabrakło nawet flar wystrzelonych na wznoszeniu.
Warto jeszcze wspomnieć o pokazie samolotu An-2, a właściwie pięciu maszyn tego typu. Po raz pierwszy miałem okazję oglądać wspólne przeloty całej formacji, duety, pojedyncze odejścia i przeloty pojedynczych samolotów, z których każdy pomalowany był w inny sposób.
Pomiędzy wspomnianymi pokazami wystąpiły jeszcze: Mi-24/Mi-35, Delfin, ALCA, Moravy i obowiązkowy punkt każdych pokazów, czyli desant skoczków spadochronowych.
W niedzielę spełniły się prognozy pogody i już od rana było widać, że warunki będą dużo gorsze niż dzień wcześniej. Temperatura gwałtownie spadła i zerwał się wiatr. Tym razem zaparkowaliśmy w osi pasa i na zaplanowany pokaz śmigłowców udaliśmy się na górkę naprzeciw publiczności, wiedząc z lat ubiegłych, że miejsce to zapewnia niezapomniane wrażenia. Śmigłowce krążą bezpośrednio nad głową. Wzrok przyciągał charakterystycznie pomalowany Mi-35, który nie latał w sobotę. Szaro-białe malowanie jest wzorowane na morskich wersjach Liberatorów służących w RAF-ie.
Z każdą minutą pogoda pogarszała się, zaczął padać coraz gwałtowniejszy deszcz. Spowodowało to, że część pokazów, np. Baltic Bees, oglądaliśmy zza szyb samochodu. Brak nadziei na poprawienie pogody sprawił, że tuż po pokazie belgijskiego F-16 wyjechaliśmy do domu.
Podsumowując – mimo ubogiego zestawu statków powietrznych organizator zadbał o urozmaicenie i taki układ pokazów, żeby każdy miłośnik lotnictwa znalazł coś ciekawego dla siebie. Niewątpliwą atrakcją jest łączenie samolotów w „formacje” (Me -262 i MiG 15 UTI czy 5xAn-2); daje to możliwość zrobienia niepowtarzalnych zdjęć.
Jakub „kwinto” Kochanowski