Małopolski Piknik Lotniczy odbył się już po raz jedenasty na lotnisku Rakowice-Czyżyny. To najstarsze lotnisko w Polsce pierwotnie było siedzibą II Pułku Lotniczego. Aktualnie znajduje się ono na terenie Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie i wykorzystywane jest tylko przy okazji pikników oraz podobnych imprez lotniczych. Sam piknik tradycyjnie już zorganizowany został w ostatni weekend czerwca.
Zwykle na Małopolskim Pikniku Lotniczym mamy piękną, słoneczną ciepłą pogodę. Na tle błękitnego nieba i śnieżnobiałych obłoków występują najznakomitsi aktorzy podniebnego spektaklu, którzy w połączeniu ze scenerią krakowskiej zabudowy, czynią ten piknik lotniczy magicznym i wyjątkowym. Tym razem jednak pogoda nie rozpieszczała publiczności. Jedenasta edycja minęła pod znakiem niepokoju związanego z niepewną prognozą pogody. Co prawda w sobotę padało tylko przez 15 minut i podstawa chmur nie ograniczała latania, natomiast z powodu szarego nieba ewolucje nie były tak widowiskowe.
Nam, fanom lotnictwa, to nie przeszkadzało. Pojawiliśmy się na miejscu już przed 11, aby zapoznać się z terenem pikniku i obejrzeć eksponaty zgromadzone przez Muzeum Lotnictwa. Latanie rozpoczęło się po godzinie 12 efektownym zrzutem skoczków spadochronowych z flagami z samolotu An-2 „Wiedeńczyk”. Następnie w powietrze wzbiły się legendy lotnictwa, jedyne latające egzemplarze w Polsce: Jak-18 należący do Muzeum Lotnictwa w Krakowie, TS-8 Bies oraz replika RWD-5. Na pikniku nie mogło również zabraknąć mistrza krakowskiego nieba Jurgisa Kairysa ze swoim samolotem Su-31. Odkąd organizowany jest piknik, Jurgis jest jego gwiazdą. Nikt nie wykonuje takich akrobacji, jak choćby ponad dwudziestu beczek w locie pionowym, czy manewr zwany „kobrą” na małej wysokości. Pokaz ewolucji w jego wykonaniu przyprawia o szybsze bicie serca.
Niebywałym widowiskiem był perfekcyjnie dopracowany program, przemyślane bliskie formacje, szybkie przechodzenie z jednego szyku w drugi, grupy akrobacyjnej FireBirds, której członkami są znakomici akrobaci wywodzący się z Aeroklubu Śląskiego, z prowadzącym Adamem Labusem.
Cisza w powietrzu i nagle słychać huk silnika odrzutowego, a zza drzew wyłania się samolot TS-11 Iskra. Iskra nadal jest samolotem szkolnym w Polskich Siłach Powietrznych, licząc sobie już ponad 30 lat. Wyczyny załogi tego dwumiejscowego samolotu przekroczyły moje wyobrażenia. Pilot w pełni wykorzystał bardzo ograniczoną strefę pokazu. Niskie, szybkie przeloty obudziły tych mieszkańców Krakowa, którzy po obiedzie udali się na drzemkę. Po pokazie Iskry zrobiło się spokojniej, w niebo wzbiła się grupa 3AT3, latająca na trzech cichych samolotach polskiej produkcji Aero AT-3. Kolejnym punktem programu był pokaz szybowca MD FOX pilotowanego przez kapitana, szefa wyszkolenia na Boeingach 787 Dreamliner, wielokrotnego mistrza Polski w akrobacji szybowcowej – Jerzego Makulę. Tuż po nim, przed godziną 16, na niebie mogliśmy podziwiać niskie przeloty samolotu transportowego CASA C-295 z pobliskiej 8 Bazy Lotnictwa Transportowego. W tym roku program pikniku został obficie wzbogacony przez Dowództwo Sił Powietrznych. Późnym popołudniem nad terenem pikniku pojawił się zespół akrobacyjny Polskich Sił Powietrznych „Orlik”. Opracowanie programu, a przede wszystkim zmieszczenie się w strefie pokazu, zapewne było dla nich nie lada wyzwaniem. Na szczęście zespół kpt. Dariusza Stachurskiego świetnie poradził sobie ze specyfiką terenu, pokazując wysoki kunszt latania zespołowego.
Po Orlikach w powietrzu mogliśmy podziwiać słowacką grupę rekonstrukcyjną Retro Sky Team. Było bombowo, dosłownie. Grupa w składzie 7 samolotów, takich jak An-2, Zlin 226 i Zlin 526 przedstawiła inscenizację ataku samolotów sowieckich na niemieckie cele. W programie był desant radzieckich skoczków, był niemiecki ostrzał samolotów z czerwonymi gwiazdami, bombardujących punkt obrony przeciwlotniczej, były efektowne rozbłyski imitujące strzelanie z lotniczych karabinów maszynowych, dymy włączane przy „zestrzeleniu” i mnóstwo pirotechniki. Jednym słowem działo się! W jednym momencie w powietrzu znajdowało się sześć samolotów, na różnych wysokościach, przedstawiających różne, wzajemnie zazębiające się elementy programu.
Wisienką na torcie był występ zespołu z Łotwy Baltic Bees. „Pszczółki” zaprezentowały bogaty, ponad dwudziestominutowy program, wykonując efektowne rozejścia i mijanki. Na tym nasza przygoda się zakończyła. Zmęczeni po kilkugodzinnej zabawie, naładowani lotniczą energią wróciliśmy na do swoich domów, przeglądać karty aparatów w poszukiwaniu fotograficznych perełek.
Dlaczego zależało nam na obecności właśnie na tym pikniku ? Przede wszystkim dlatego, że jest to jeden z najbardziej niezwykłych pikników w Europie. Impreza organizowana w samym centrum miasta, ze strefą pokazów ograniczoną przez linie wysokiego napięcia, dźwigi, centra handlowe i dziesięciopiętrowe bloki mieszkalne. Jakby tego było mało, tuż przy wyznaczonej strefie pokazów znajduje się ścieżka podejścia do lotniska w Balicach. Jak zwykle piknik zaszczycili swoją obecnością najlepsi piloci i akrobaci z całej Europy. Podejrzewam, że w powietrzu było ponad 40 statków powietrznych.
Nawet abstrahując od samej imprezy, Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie warte jest odwiedzin. To miejsce, do którego musi się udać każdy pasjonat lotnictwa, aby móc na własne oczy obejrzeć legendy polskiego i światowego lotnictwa.
Adrian „Adi” Łach