Airbourne – pod taką nazwą co roku na plaży w nadmorskim Eastbourne w południowej Anglii odbywa się impreza, której główną atrakcją są pokazy lotnicze. W tym roku podniebne występy miały miejsce w dniach 14-17 sierpnia – terminie o tyle dla nas korzystnym, że prawie pokrywał się z terminem sierpniowego „przedłużonego” weekendu. Same pokazy odbywają się nad morzem, a strefa publiczności znajduje się na plaży. Wstęp jest bezpłatny. Już te dwie rzeczy sprawiają, że nie są to typowe pokazy. Jednak tym, co najbardziej przyciąga tu lotniczych świrów jest możliwość fotografowania samolotów i śmigłowców z pobliskich wysokich klifów. Pozwala to na uchwycenie przelatujących statków powietrznych na tle morza oraz daje możliwość popatrzenia na pokazy z góry, co też nie jest rzeczą często spotykaną. Brzmi ciekawie, prawda? Jak się jednak przekonaliśmy pokazy to jedno, a zdjęcia samolotów na tle morza to drugie. Środek strefy pokazu znajduje się w odległości około 2 km od najbliższego urwiska, a słynny klif Beachy Head to już ponad 5 km. W czasie pokazu praktycznie żaden samolot (nie dotyczy Red Arrows :)) nie zbliża się do urwisk i nawet z obiektywem 500 mm na „nity na zdjęciach” nie mamy co liczyć. Można oczywiście złapać ciekawe momenty w „szerokim” ujęciu, jednak jak już stoimy na górze, to liczymy na to, że w końcu coś przeleci bliżej i koniecznie poniżej nas. Tak naprawdę największe poruszenie na klifach jest wtedy, gdy coś dolatuje do strefy, albo gdy pokaz się kończy i piloci wracają do bazy. Niestety nie zawsze ich droga prowadzi koło Beachy Head. Kiedy jednak w końcu mamy ten samolot poniżej, na tle morza, pilot pochyli ładnie maszynę w naszą stronę, słońce wyjdzie zza chmur, a wiatr wzburzy fale i kiedy w końcu uda nam się tak poprowadzić obiektyw, aby to wszystko nie wyszło rozmazane, to satysfakcja jest nieziemska :). W każdym razie piszącemu te słowa uda się na pewno następnym razem 🙂
Wróćmy do samych pokazów. Tym, co w tym roku niejednego miłośnika lotnictwa przyciągnęło do Eastbourn nie były jednak klify Beachy Head, ale udział w pokazach pary legendarnych bombowców Lancaster. Na świecie latają obecnie jedynie dwa egzemplarze tego samolotu, z czego jeden stacjonuje w Anglii i jest użytkowany przez Battle of Britain Memorial Flight (BBMF), a drugi lata w Kanadzie jako eksponat Canadian Warplane Heritage Museum. Kanadyjczycy z początkiem sierpnia przylecieli do Anglii i razem z pilotami Lancastera z BBMF przez ponad miesiąc brali udział w licznych pokazach oraz przelotach nad miastami i lotniskami. Na Airbourne mieli się pojawiać codziennie, jednak w niedzielę występ został odwołany z powodu silnego wiatru. My na pokazach byliśmy od piątku, więc udało nam się dwukrotnie nacieszyć oczy widokiem majestatycznej pary w towarzystwie małych przyjaciół – dwóch Spitfire’ów z BBMF. Kto tego nie widział i nie słyszał na żywo, niech żałuje.
Lancastery i ich eskorta to nie jedyne samoloty z okresu II wojny światowej, które pojawiły się, nad Eastbourne. Codziennie przylatywał jakiś Spitfire. Jednego dnia Mk.I – najstarsza wersja legendarnego myśliwca, następnego dnia – dwumiejscowa „dziewiątka”. Codziennie „gwizdał” Mustang i przylatywała Dakota, a jej piloci chyba najlepiej rozumieli, po co na klifach stają ci wszyscy ludzie z aparatami.
W powietrzu mogliśmy też zobaczyć dwukadłubowego De Havilland Vampire – samolot, który jest jednym z symboli początków ery napędu odrzutowego. W niedzielę prezentowała się jeszcze jedna legenda – zimnowojenna Canberra. Było to jednak w czasie naszego powrotu z Eastbourne. Co prawda widzieliśmy ją z okien pociągu, jednak na zdjęcia nie było już szans.
Pokazy w Eastbourne to również prezentacje zespołów akrobacyjnych. Codziennie występowali Red Arrows, zbierając za każdym razem brawa zgromadzonej na plaży publiczności. Nie mniejszy entuzjazm wzbudzała grupa The Blades – czwórka pilotów latających na Extrach 300. Mogłoby się wydawać, że przy Redsach każdy zespół latający na małych sportowych samolotach wypadnie blado, jednak grupa broni się perfekcją pilotażu oraz efektownym i dynamicznym programem pokazu. Duże brawa należą się także zespołowi Breitling Wingwalkers, szczególnie za niedzielny pokaz, który odbył się pomimo silnego wiatru. Nawet z ziemi widać było, że w powietrzu jest turbulencja i piloci Stearmanów muszą nieźle się napocić, aby ich samoloty były stabilną podstawą dla pań-akrobatek. Również para małych RV8 z The RV8tors starała się zapracować na uznanie widzów, prezentując akrobacje w ciasnej formacji.
Nad plażą Eastbourne pojawiły się także samoloty, na których kiedyś szkolili się piloci RAF – Jet Provost i Folland Gnat. Zespół Red Arrows zanim przesiadł się na Hawki latał właśnie na Gnatach. Samolot ten zaprojektowano jako jednomiejscowy, „tani” myśliwiec i w tej roli odniósł nawet spore sukcesy w lotnictwie indyjskim, ale w RAF używano głównie dwumiejscowej wersji szkolnej. Gnat zrobił też filmową karierę, występując jako amerykański myśliwiec pokładowy w filmie Hot Shots.
Współczesne lotnictwo brytyjskie reprezentowały samoloty: szkolny Tutor, turbośmigłowy Tucano, no i „gwiazda pokazów” myśliwiec Typhoon. Śmigłowce również miały silną reprezentację. Niesamowity Chinook, pozorny, ale jak zwykle zaskakujący ewolucjami Lynx oraz ratowniczy Sea King. W programie były również pokazy skoków spadochronowych, które jednak z powodu pogody odbyły się tylko w sobotę.
Impreza kończyła się w niedzielę po zmroku pokazem sztucznych ogni, w tym strzelanych z samolotu Piper Cub. Tego niestety nie zobaczyliśmy, bo w tym czasie czekaliśmy już na samoloty na lotnisku w Luton.
Generalnie bardzo fajna impreza i jeżeli ktoś zastanawia się, jak ciekawie spędzić w Anglii klika dni w połowie sierpnia, to polecamy Eastbourne Airbourne.
Lucjan „Acroluc” Fizia