Otwarte Dni Lotnictwa Holandii w tym roku odbyły się w dniach 20-21 czerwca w dawnej bazie NATO w Gilze-Rijen.
Dla wielu entuzjastów lotnictwa impreza zaczęła się już 19 czerwca. Tego dnia lokalna grupa spotterska GRAS razem z holenderskim wojskiem zorganizowała Spottersdag, czyli dzień otwarty dla spotterów i innych fanatyków lotnictwa. Tym razem nie wprowadzono ograniczenia liczby zgłoszeń, w związku z czym w czwartkowy poranek na płycie lotniska w Gilze-Rijen pojawiło się kilkaset osób, spragnionych widoku samolotów.
Niestety pogoda od samego rana nie sprzyjała podziwianiu, a tym bardziej fotografowaniu przylatujących i trenujących przed pokazami maszyn. Na niebie unosiły się gęste chmury, a co jakiś czas przechodziła mżawka. Niewątpliwie najbardziej oczekiwanymi czwartkowymi gośćmi był francuski Mirage 2000 oraz para tureckich F-4 Phantom. Widok legendarnych „Zjaw” w powietrzu należy w Europie do rzadkości – z większości sił powietrznych F-4 są bądź niebawem będą wycofane. Uwagę naszą przykuł również przylot MiGa-29 z 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku. Niestety tym razem nasz „Fulcrum” prezentowany był na tzw. statyce, bez pokazu dynamicznego. Oprócz przylotów gości niewątpliwą atrakcją Spottersdag były treningi przed właściwymi pokazami. W naszej opinii gwiazdą czwartkowych treningów był słowacki MiG-29 pilotowany przez Martina „MAT-a” Kuterkę. Mimo niskiej podstawy chmur i niesprzyjających warunków atmosferycznych Słowak nie żałował nafty na dopalacze, a cały pokaz był bardzo dynamiczny, ciasny i wykonywany w stosunkowo niedużej odległości od publiczności.
Pierwszy oficjalny dzień pokazów, piątek 20 czerwca, przywitał nas podobną do czwartku kapryśną aurą. Wejście na teren pokazów to efektowne Sky Gate – tunel z wyświetlanym na ścianach bardzo dynamicznym demem, wzbogaconym spektakularnymi efektami dźwiękowymi. Duży plus dla organizatorów za pomysł, który skutecznie podgrzał atmosferę już na wejściu.
Zaraz na początku piątkowych pokazów nastąpił przylot gwiazdy, czy raczej gwiazd Luchtmachtdagen – Red Arrows! Przylecieli w iście królewskim stylu – dziesięć samolotów Hawk wykonało pętlę ze smugaczami i przeleciało nad płytą lotniska, by efektownie rozejść się do lądowania. Pokaz właściwy zaplanowano po południu, ale już sam przylot zaostrzył apetyty zebranym w bazie Gilze-Rijen.
Mocnym punktem pokazów był tradycyjnie wspólny pokaz holenderskiego AH-64 Apache wraz z F-16, za sterami którego od tego sezonu zasiada kapitan Jeroen „Slick” Dickens. Niestety ku naszemu ubolewaniu od tego sezonu słynna pomarańczowa szesnastka przybrała kolor szary. Występ holenderskiej pary wzbogacony był jak zawsze dużą ilością flar w wykonaniu Indianina. Duże wrażenie zrobił też efektowny manewr touch & go holenderskiego Vipera. W dalszej części imprezy pokazał się belgijski i grecki F-16. Pośród trzech pokazów na F-16 to właśnie Belg pokazał najciekawszy i najbardziej płynny występ – bez dłużyzn, cały czas blisko publiki, a ogień dopalacza nie gasł ani na chwilę. Były też, rzecz jasna, flary, low speed i touch & go… Taki belgijski standard.
Kolejny punkt programu po holenderskim teamie to „Air Power Demo”. Można się było spodziewać wszystkiego, ale to co zobaczyliśmy było według mnie najmocniejszym akcentem pokazów. Start czterech F-16 z dopalaczami, do tego cztery CH-47 Chinook, AH-64 Apache, a na deser Hercules, no i cysterna KDC-10, a wszystko to w dynamicznym pokazie z efektami pirotechnicznymi, flarami, mijankami, pozorowanymi atakami i walkami powietrznymi. Na koniec desant piechoty z kultowych już śmigłowców Chinook.
Niejako na deser podano demo szwajcarskiego Horneta, a później właściwy pokaz Red Arrows (już w dziewiątkę). W tym roku Strzały występują w specjalnym, jubileuszowym malowaniu – to już bowiem ich 50. sezon występów na pokazach. Na temat występów Redsów napisano i powiedziano już wszystko – to pierwsza klasa na poziomie światowym.
Podobny do Brytyjczyków jubileusz obchodzą w tym roku śmigłowce Alouette III – 50 lat w służbie. Z tej okazji zaprezentowały się trzy Aluetki ze stacjonującego w Gilze-Rijen dywizjonu tych maszyn, wszystkie w okolicznościowym malowaniu. Uzupełnieniem był występ gościa – Alouette z Austrii. Jeśli jesteśmy przy śmigłowcach, to nie wypada nie wspomnieć o dynamicznym pokazie hiszpańskiej Patrulla Aspa w składzie pięciu EC-120 Kolibri. Dużo dymu, efektowne mijanki i bardzo ciasno jak na śmigłowce.
W międzyczasie niebo się lekko przetarło i warunki do fotografowania polepszyły się. Swój czwartkowy, agresywny i pełen dynamiki pokaz powtórzył słowacki MiG-29. Na tle wszechobecnych F-16 stanowił duże urozmaicenie i atrakcję, zwłaszcza dla publiczności z tej części Europy.
Wielbiciele klasyki na pewno mieli nie lada gratkę – występ brytyjskiego zespołu RAF BoBMF (Battle of Britain Memorial Flight) w postaci dostojnego Lancastera w doborowym towarzystwie pary Spitfire’ów, wszystko w malowaniu z epoki. Gospodarzy w tej samej kategorii godnie reprezentował duet B-25 Mitchell z miejscowym Spitem. Z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć o pokazie słynnego Mustanga w amerykańskich barwach, łodzi latającej Catalina czy Antka (An-2) w niemieckim malowaniu. Na uwagę zasługuje występ jednego z pierwszych produkowanych seryjnie odrzutowych myśliwców Hawker Hunter.
W sobotę pogoda zmieniła się na plus. Były lekkie zmiany w programie, ale zarys i główne punkty ciężkości pozostały bez zmian. Dodatkową atrakcją był przelot Dreamlinera w barwach linii ArkeFly. Na pokazach miało miejsce jeszcze jedno sentymentalne wydarzenie – ostatni lot MD-11 w barwach KLM. Po wykonaniu kilku kręgów nad lotniskiem maszyna wylądowała na pasie bazy Gilze-Rijen.
Na zakończenie należy wspomnieć o świetnym przygotowaniu logistycznym organizatorów. Parkingi wzorowo rozplanowane wokół bazy, ruch zorganizowany tak, aby zminimalizować korki zarówno wjazdowe, jak i wyjazdowe. Bezproblemowy był też dojazd komunikacją publiczną – specjalne pociągi i autobusy dowoziły widzów pod samą bramę bazy. Ale to u Holendrów standard.
Następne Luchtmachtdagen dopiero za dwa lata, do zobaczenia w 2016 w Leeuwarden!
Karol „Carlito” Kakietek