Wiosną ludzie są szczęśliwsi – ta stara prawda zdaje się w pełni znajdować potwierdzenie również w naszym przypadku.
Lotniska, budzące się do życia z letargu, piękna fotograficzna pogoda, a także pozimowy lotniczy entuzjazm pilotów i nasze „ciśnienie” na kontakt z awiacją są gwarancją pięknych zdjęć.
Nie inaczej jest w tym roku. Pomimo nieodległej w czasie, poprzedniej wizyty, kolejna propozycja odwiedzenia bazy nie mogła spotkać się z odmową z naszej strony. Końcówka kwietnia to okres zachodu słońca w osi pasa startowego, co w połączeniu z zachęcającymi prognozami pogody i dzienno-nocnymi wylotami na poligon dawało szansę na rozszerzenie naszego portfolio o nastrojowe zdjęcia.
Krótki pobyt w biurze przepustek i jesteśmy wewnątrz. Widok kilkunastu samolotów, wygrzewających się w popołudniowym słońcu i specyficzny zapach nafty pozwala szybko zapomnieć o męczącym dojeździe krętymi i niezbyt szerokimi drogami Pomorza. Nie zapominamy o naszych przyjaciołach ze świdwińskiej wieży kontroli lotów. Zanim zaczniemy robić zdjęcia ustalamy warunki bezpieczeństwa, zakres lotniskowej „wolności” i sposoby komunikowania się. Poznajemy też najbardziej aktualny plan lotów oraz obowiązujący kierunek startów. Towarzyską pogawędkę, połączoną z przekazaniem zdjęć, przywiezionych w prezencie, trzeba skrócić do minimum – z CPPS dochodzą już odgłosy uruchamianych silników AL-21, w jakie wyposażone są samoloty Su-22. Ponieważ dość ostre słońce niezbyt nadawało się do fotografowania startujących maszyn, na początek skupiamy się na przedstartowej krzątaninie techników i pilotów na płycie lotniska. Mamy szczęście. Okazuje się, że najbliższy nam „parowóz” – jak pieszczotliwie określają piloci samolot Su-22 – pilotować będzie por. pil. Barbara Trzybulska, pierwsza kobieta latająca na tym typie maszyn w Siłach Zbrojnych RP. Wykonując obchód przedstartowy samolotu pani porucznik staje się mimowolnie wdzięcznym obiektem do uwiecznienia na naszych kartach pamięci. Czynności związane z odtworzeniem, czy przygotowaniem do startu samolotu to swoisty obrzęd, będący kopalnią ciekawych kadrów. Korzystamy z danej nam szansy do woli, przenosząc się w stronę pasa startowego. Nie zapominamy o uwiecznieniu czynności kontrolnych, wykonywanych już na drodze kołowania przed wytoczeniem się na pas tzw. „last chance”. Tu naszymi sojusznikami w komponowaniu wiosennych kadrów są żółte mlecze, którymi upstrzona jest połać lotniska.
Lista wylotów jest bardzo obszerna. Mamy możliwość obserwowania pojedynczych oraz grupowych startów szkolnych oraz na zadania z zastosowaniem środków bojowych. Mnogość startów i lądowań zaowocowała szybkim zapełnieniem się naszych kart. Tym bardziej, że ostro pomagał nam w tym ćwiczący loty po kręgu śmigłowiec W-3 Sokół z miejscowej 2. Grupy Poszukiwawczo Ratowniczej.
Towarzyszący naszej ekipie przez cały dzień zmienny wiatr spłatał pod koniec dnia jeszcze jedną niespodziankę, zmuszając do zmiany kierunku użycia pasa startowego. Fotograficznie tylko mogliśmy skorzystać…
Dość późny już, pogodny zachód słońca, nieco w bok od osi pasa, z lekkim chmurkami na niebie, oznaczał że będziemy świadkami pięknego spektaklu na koniec dnia. Trzymaliśmy kciuki za pojawienie się w odpowiednim momencie powracających z poligonu samolotów.
Nie zawiedliśmy się. Przed właściwymi przyziemieniami zaserwowano nam całą serię markowanych lądowań, tzw. touch and go.
Chowające się za horyzont słońce i lądujący ostatni przed nocną kolejką samolot stanowią zasadniczo koniec naszych działań przy pasie startowym. Odpuszczamy starty i lądowania w zupełnej ciemności, przenosząc się z powrotem na CPPS. Łapiemy ostatnie kadry z odlatującymi na nocne loty śmigłowcami z tutejszego GPR. Jest grubo po 21.00 Mając w perspektywie 6-godzinną podróż ściskamy się z przyjaciółmi, żegnamy z gościnnymi progami świdwińskiej Bazy i zmęczeni, ale szczęśliwi pędzimy do domów.
Z pewnością można stwierdzić, że była to udana lotnicza przedmajówka, o czym dobitnie świadczą przywiezione przez nas zdjęcia.
Michał „nurek” Wajnchold