Sanicole Sunset Airshow – impreza, która już na stałe wpisała się w europejski kalendarz imprez lotniczych. W tym roku odbyła się czwarta edycja tego niecodziennego wydarzenia. Słowo „niecodziennego” ma tu dwojakie znaczenie – zarówno czegoś niezwykłego, jak i nie odbywającego się w dzień. A to dlatego, że pokazy zaczynają się około godziny 18, tuż przed zachodem słońca, a kończą praktycznie w nocy. Te nietypowe godziny pokazów (od 18.00 do 20.00) gwarantują wyjątkowe efekty wizualne, które możemy – przy sprzyjającej aurze – podziwiać na rozgrzanym do czerwoności horyzoncie. Nie dane było nam jednak tego doświadczyć. Niestety, podczas tegorocznego wyjazdu nie dopisała nam pogoda – niebo było pokryte ciężkimi chmurami.
Po kilku, a w niektórych przypadkach po kilkunastogodzinnej podróży, nasza skromna ekipa zameldowała się na lotnisku ok. godziny 16. Dzięki temu, jakby w nagrodę, bez większego problemu udało nam się zająć stanowiska w sektorze dla prasy i VIP. Pokazy rozpoczęły się niemrawo – na tle szarego, burego nieba zaprezentowały się Breitling Wingwalkers, Lockheed Constellation i znany nam dobrze Rafale. Jednak prawdziwe widowisko rozpoczęło się po „zachodzie” słońca, a dokładniej po nastaniu ciemności, gdy szare niebo zastąpione zostało przez jednolite ciemne tło. Belgijski F-16, holenderski AH-64 Apache, latająca „pirotechnika” w postaci SWIP Team, czy szybowca Glider FX albo Red Bull Blanix Team – dzięki tym maszynom mogliśmy zobaczyć niezwykłe widowisko na niebie. Rzucane przez nie flary, sztuczne ognie, smugacze, fajerwerki, no i kanonada na koniec imprezy sprawiła, że poczuliśmy się zupełnie jak podczas sylwestrowej nocy.
Chociaż pokazy o tak późnej porze i przy tak niekorzystnych warunkach meteorologicznych nie sprzyjają robieniu zdjęć, chcemy podzielić się z Wami naszym dorobkiem. Mamy nadzieję, że poniższe zdjęcia oddadzą przynajmniej część niezwykłej atmosfery Sanicole Sunset Airshow.
Krzysztof „kichu” Baranowski