Przełom sierpnia i września obfitował w wydarzenia obowiązkowe dla fotografów lotniczych. Air Show w Radomiu, tydzień później SIAF, a w dniach 8-9 września największa impreza lotnicza u naszych południowych sąsiadów, czyli Czech International Air Fest w Hradec Kralove. Lotnisko w Hradec Kralove dzięki miejscówkom zarówno na terenie pokazów, jak i „za płotem” daje wyjątkowe możliwości fotografowania. Na lotnisku można ustawić się tuż przy barierkach lub na schrono-hangarach; poza lotniskiem mamy do wykorzystania miejscówkę w osi pasa lub przy ogrodzeniu w kontrze do publiczności.
Tegoroczny CIAF to już dwudziesta – jubileuszowa edycja tej imprezy. Mimo niewielkiej liczby statków powietrznych organizatorzy zadbali o dużą ich różnorodność, więc każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Wyjazd zaplanowany był na piątek rano, tak by zdążyć na treningi, ale życie i praca zweryfikowały plany i w Kudowie Zdroju, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg, byliśmy ok. 21.00. Szybka kolacja, omówienie planów na sobotę i szybko spać bo trzeba wcześnie wstać. W sobotę w kolejce przed bramą jesteśmy jako piąte auto – wszystko po to, aby w miarę spokojnie można było sfotografować statykę. Niestety zwiedzających przybywało w zastraszającym tempie, a i sama statyka była wyjątkowo uboga. Oprócz tradycyjnie już Alki, Gripena i innych maszyn używanych przez Czeskie Siły Powietrzne, z ciekawostek należy wymienić portugalskie Alpha Jety, ukraińskiego An-26, niemieckiego Sea King. Biało-Czerwone Iskry ustawione były daleko za strefą VIP, a Breitling Jet Team na stojance bez możliwości dostępu.
Szczególnie liczyłem na Tornado, jednak mimo zapewnień organizatorów nie pojawił się on na statyce. Miłe było to, że większość obsługi przy maszynach po krótkiej rozmowie w „airshow esperanto” pozwalała wejść za barierki. Integralną częścią statyki była wystawa wojskowego sprzętu lądowego i wozów strażackich – tutaj jak co roku było w czym wybierać.
W czasie wcześniejszych wizyt w Hradec Kralove wykorzystywaliśmy miejscówki na schrono-hangarach, w tym roku postanowiliśmy zająć miejsce przy barierkach.
Tradycyjnie pokazy rozpoczęła defilada Czeskiej Armady. Kilkukrotne przeloty Alek i Gripenów, zarówno solo jak i parami, pozwoliły skalibrować sprzęt i przećwiczyć pewność ręki.
W czasie sobotnich pokazów świetnie zaprezentowały się grupy akrobacyjne, których organizatorzy zaprosili aż pięć: Biało-Czerwone Iskry, Breitling Jet Team, Baltic Bees, Royal Jordanian Falcons i Ocovski Bacovia. Równy, ciekawy pokaz dały nasze Biało-Czerwone Iskry –niestety tylko na czterech maszynach. W podobnym stylu polatali piloci z grupy Baltic Bees. Jordańczycy połączyli pokaz z regionalną muzyką co dało ciekawy efekt. Jak zwykle piękny, majestatyczny pokaz dali szybownicy z czeskiej grupy Ocovski Bacovia. Największy aplauz publiczności zyskali piloci z grupy Breitling Jet Team goszczący już kolejny raz na CIAF. Mimo że wcześniej już kilkakrotnie widziałem ich występy, to nadal nie mogę się podczas nich nudzić. Latają na siedmiu maszynach ostro, dynamicznie, ze świetnie dobraną muzyką. Finalne rozejście z jednoczesnym wyrzutem flar naprawdę robi wrażenie.
Akrobatów lotniczych godnie reprezentowali Czech Martin Sonka i Peter Beseneyi z Węgier. Minimalna wysokość, na której wykonują ewolucje, zapiera dech w piersiach i trudno wskazać lepszego w tej konkurencji.
Dzięki bliskiej odległości pomiędzy publiką a linią pokazów mogliśmy ze szczegółami oglądać pokaz ratownictwa z wykorzystaniem SAR-owskiego Sokoła, trzy sposoby gaszenia pożarów przez Sokoła Bambi Bucket czy podziwiać śmigłowiec Cobra kojarzony głównie z wojną wietnamską. Najciekawszy jednak był pokaz ratownictwa w warunkach bojowych wykonywany przez dwa Mi-171.
Głośna i dynamiczna była demonstracja węgierskiego Gripena, który latał naprawdę blisko publiki. Alka tym razem swój występ wzbogaciła o flary. Podobnie jednak jak w Radomiu, główną atrakcję stanowił ukraiński Su-27 w wersji dwuosobowej. Pilot nie zawiódł zebranej publiczności; przedstawił całą gamę figur łącznie z manewrem touch&go i odpalaniem flar. Ostatnim elementem sobotnich pokazów był duński F-16. Niestety, nie zachwycił – manewry wykonywane wysoko, mało dynamicznie, bez „ognia”.
Niedzielne pokazy to praktycznie kopia sobotnich, z tą różnicą, że organizator pozamieniał godziny poszczególnych występów. Z samego rana mieliśmy dodatkowy minipokaz Su-27 – okazało się, że czeski generał miał ochotę polatać „suczką”. Pewnym urozmaiceniem był również wspólny przelot Gripena z grupą Breitling Jet Team na potrzeby sesji fotograficznej A2A.
Podsumowując, była to kolejna udana edycja CIAF. Pogoda dopisała, humory również, a jeżeli coś nie wyszło, będzie okazja to poprawić przyjeżdżając za rok.
Jakub „kwinto” Kochanowski