28-29 czerwca, 300 000 widzów, ponad 200 statków powietrznych i hektolitry przelanego Red Bulla, czyli AirPower 2013.
Co dwa lata w austriackim Zeltweg odbywa się jedna z większych w Europie imprez lotniczych. Miłośnicy huku dopalaczy i wszystkiego, co jest w stanie przeciwstawić się grawitacji, tłumnie przybywają do malowniczo położonej głównej bazy Austriackich Sił Powietrznych (Fliegerhorst Hinterstoisser). Impreza organizacyjnie stoi na najwyższym poziomie – począwszy od organizacji parkingów (niestety w „szczytowych” godzinach korków na drogach dojazdowych nie unikniemy) i zlokalizowanych w pobliżu lotniska campingów po lotnicze atrakcje na ziemi i w powietrzu. Wstęp na teren pokazów jest darmowy, ale organizator przewidział specjalną ofertę dla osób oczekujących czegoś więcej, zwłaszcza z fotograficznego punktu widzenia. Kilka miesięcy przed pokazami rusza sprzedaż tzw. SpotterPack-ów, czyli imiennych wejściówek dla miłośników lotnictwa, obejmujących darmowy parking oraz posiłki, a także możliwość przemieszczania się między specjalnymi strefami wyznaczonymi poza publiką, umożliwiającymi komfortowe oglądanie pokazów i fotografowanie.
Tegoroczną edycję AirPower zdominowały samoloty historyczne z różnych epok. Na tle tej pokaźnej grupy zdecydowanie wyróżniał się Hawker Sea Fury pozostawiając w powietrzu ślady po dynamicznych manewrach dzięki bardzo gęstym dymom wydobywającym się ze smugaczy. Pięknym gangiem silników zachwycał DC-6, a także perełki z okresu II Wojny Światowej tj. P-51 Mustang, Supermarine Spitfire, Grumman Avenger, T-6, B-25J Mitchell oraz muskularny F4U-4 Corsair. Austriackie niebo gościło również maszyny historyczne z nieco młodszym rodowodem: Rockwell OV-10 Bronco oraz odrzutowe Aermacchi MB-326, CT-133 Silver Star, SOKO G-2 Galeb i noszący charakterystyczne tygrysie barwy Hawker Hunter.
W przypadku AirPower nazwa zobowiązuje: podczas tej edycji moc i odpowiednią dawkę decybeli zapewniała para austriackich Eurofighterów, które po „alarmowym” starcie zmusiły „intruza” (w którego rolę wcielił się C-130 Hercules) do lądowania, a następnie kontynuowały pokaz pozorując walkę powietrzną. Podobną dawkę hałasu dostarczyli piloci F-16 – mogliśmy podziwiać niezwykle dynamiczne pokazy Belga i Holendra, którzy przyzwyczaili nas do swoistej rywalizacji o miano najlepszego „woźnicy” Fighting Falcona danej imprezy. Węgrzy natomiast wzbogacając demo swojego Gripena o efektowne „dump and burn” udowodnili, że pikantna jest nie tylko ich kuchnia.
Wyjątkowo liczną grupę stanowiły zespoły akrobacyjne. Frecce Tricolori kolejny raz udowodnili, że stanowią światową czołówkę – latają widowiskowo, dynamicznie, do tego ich gęste kolorowe dymy podkreślają precyzyjnie wykonywane figury. Należące do wąskiej grupy zespołów „ponaddźwiękowych” Turkish Stars (NF-5A) i Patrouille Suisse (F-5E Tiger II) skutecznie starały się utrzymać poziom prezentowany przez FT. Ostatnim zespołem korzystającym z odrzutowców była hiszpańska grupa Patrulla Aguila latająca na samolotach CASA C-101, które wyglądają jak odrzutowiec, latają jak odrzutowiec, a brzmią jak… siedem rasowanych kosiarek zaprzęgniętych do ciężkiej pracy. Na szczęście piloci hiszpańskiej grupy udowodnili, że to nie dźwięk decyduje o wykonaniu pięknego pokazu. Jeszcze lepszym przykładem była para Blaników, która niemal bezszelestnie wprowadziła akrobację zespołową w inny wymiar.
AirPower to doskonały przykład kooperacji głównych organizatorów imprezy: Austriackich Sił Powietrznych i Red Bulla. Zarówno strona wojskowa jak i cywilna dysponują pokaźną flotą, która została zaprezentowała podczas AP2013. Wojsko oprócz wspomnianych wcześniej Eurofighterów zaprezentowało Pilatusa PC-7 i szkolnego SAABa 105 podczas solowego pokazu oraz w formacji złożonej z czterech samolotów. Kolejną prezentacją był przykład skoordynowanego działania wojsk lądowych wspieranych przez śmigłowce takie jak S70 Black Hawk, Alouette III i OH-58B Kiowa. Flota Red Bulla oraz lista wspieranych projektów to materiał na obszerny artykuł. Podczas tegorocznej edycji AirPower mogliśmy podziwiać wiele maszyn noszących charakterystyczne logo czerwonego byka, m. in. dwa „ucywilizowane” Alphajety, Cessnę C337, Corvus CA-41 RACER pilotowanego przez Petera Besenyei (mistrza świata w akrobacji samolotowej), cztery samoloty Zlin 50LX należące do czeskiej grupy Flying Bulls, Cessnę CE-208, specjalnie przystosowany do akrobacji śmigłowiec BO-105, Bell AH1 Cobra, parę skydiver’ów prezentujących właściwości lotne współczesnych wingsuit’ów oraz wspomniane wcześniej maszyny DC-6, B-25, F4 Corsair i parę szybowców L13 Blanik.
Pokazom w powietrzu towarzyszy pokaźnych rozmiarów wystawa statyczna, na której mogliśmy podziwiać między innymi Su-22 i CASA C-295 z biało-czerwoną szachownicą. Główną atrakcją na ziemi była kapsuła, z której Felix Baumgartner dokonał skoku ze stratosfery, a możliwość spotkania niezwykłego rekordzisty przyciągnęła prawdziwe tłumy w pobliże stoiska RedBull Stratos.
Organizatorzy kolejny raz udowodnili, że impreza to moc nie tylko w nazwie, a każda edycja gromadzi tłumy miłośników lotnictwa. Czym zaskoczą nas za dwa lata? Zobaczymy… 🙂
Tomasz „Qna” Chochół