We wtorek 6 sierpnia 2013 ekipa SPFL Air-Action wybrała się po raz nie wiadomo już który do zaprzyjaźnionej bazy lotniczej w Łasku. Tego dnia byliśmy wyjątkowo podekscytowani. Ze względu na to, że w bazie lotniczej w Krzesinach trwały prace remontowe, wszystkie krzesińskie Jastrzębie zostały przebazowane i stacjonowały właśnie w Łasku. Wiedzieliśmy więc z góry, że dla większości z nas może być to wyjątkowy dzień – dzień, w którym będziemy mieli okazję zaobserwować tyle startów i lądowań F-16 na raz, ilu część z nas nie widziała na żadnym z naszych dotychczasowych wypadów, a może nawet w całym poprzednim roku ;). Dodatkowo czekały na nas nie tylko popołudniowe ale i wieczorne loty!!! Temperatura naszych emocji sięgała zenitu – podobnie jak temperatura powietrza, która przy wjeździe do bazy wynosiła coś koło 37 stopni Celsjusza, mimo że pojawiliśmy się tam kilka godzin po południu :D. Po przywitaniu się z naszym łaskim dobrym duchem, rzecznikiem Markiem Kwiatkiem udaliśmy się najpierw w okolice płaszczyzny przygotowań czyli tzw. Last Chance. Jednak zanim pojawiły się tam pierwsze myśliwce, musieliśmy się przygotować również i my. Tym razem, oprócz tradycyjnego szybkiego przejrzenia ustawień, przeczyszczenia obiektywów i ubrania się w odblaskowe kamizelki, przygotowania objęły również gruntowne nasmarowanie się wszelkiej maści olejkami i emulsjami przeciwsłonecznymi ;). Upał był niesamowity, jednak to, co za chwilę zobaczyliśmy sprawiło, że przestał on nam doskwierać, gdyż zajęliśmy się tym, co lubimy najbardziej. Przed naszymi oczami pojawiały się co chwilę Jastrzębie, w parach, trójkach, czwórkach… Było ich kilkanaście, część startowała parami, co jeszcze wzmagało emocje. Nie zabrakło też niespodzianek – okazało się, że jeden z pilotów, wiedząc o naszym przybyciu, postanowił ‘osobiście’ przywitać się z naszym prezesem – w kabinie kołującej e-Fki nagle zobaczyliśmy kartkę z napisem ‘HESJA POZDRO!!!” 🙂 Tego jeszcze nie było :). Po startach przenieśliśmy się na drugą stronę lotniska – tam mogliśmy chwilę ochłonąć, wyjąć z samochodów kolejne butelki z wodą i czekać na powroty. Po lądowaniach przenieśliśmy się w okolice wieży, gdzie w świetle zachodzącego słońca czekał na nas rządek kilkunastu samolotów. Cóż za niesamowity widok! Wielbiciele klimatycznych fotek z cyklu ‘aviation romantix’ działali aż do samego zachodu. Na koniec wróciliśmy na drugą stronę pasa, aby przed wyjazdem nacieszyć oczy widokiem kilkunastu nocnych startów, w większości na dopalaniu. Co za dzień!
Ewa „FMS” Bartkiewicz