Gdy na początku roku pojawiła się informacja o planowanych obchodach 60-lecia Patrouille de France, z uwagą śledziliśmy pojawiające się informacje o zaproszonych na nie gościach. W końcu PdF to niekwestionowana czołówka europejskich zespołów akrobacyjnych, a po doświadczeniach z obchodów 50-lecia Frecce Tricolori spodziewaliśmy się, że może być bardzo ciekawie. Początkowo na liście figurowali tylko gospodarze, stopniowo powiększała się ona jednak o kolejne zespoły – Patrouille Suisse, Frecce Tricolori, Red Arrows, Patrulla Aguila, Biało-Czerwone Iskry, Diables Rouge i rosyjski zespół Strizhi, latający na MiG-29 (ich przybycie niestety zostało odwołane na 3 dni przed imprezą). Do tego Ramex Delta na Mirage-2000, Rafale, belgijskie F-16 – i wiedzieliśmy, że musimy tam być. Dodatkowym atutem miały być malownicze rejony Prowansji, albowiem impreza odbyć się miała w 701 Bazie Powietrznej w Salon-de-Provence, będącej siedzibą francuskiej Akademii Sił Powietrznych, a także lotniskiem zimowym dla zespołu PdF.
Pokazy zaplanowane były na 2 dni – sobota 25 maja przewidziana była dla mediów, sponsorów i rodzin związanych z PdF i francuskim przemysłem lotniczym, niedziela z kolei była dniem otwartym. Udało nam się zdobyć wejściówki na oba dni – zapowiadał się więc weekend pod znakiem kolorowych dymów i huku dopalaczy.
W sobotni poranek powitało nas słońce, chowające się co chwila za dużymi wypiętrzonymi chmurami i niezwykle silny, lodowaty wiatr. Jak się potem przekonaliśmy, mistral jest typowym zjawiskiem dla tego regionu i towarzyszył nam przez oba dni pokazów, skutecznie zabijając nadzieję na wygrzewanie się w prowansalskim słońcu. Szybko i sprawnie dostaliśmy się na lotnisko, odebraliśmy prasówki i zostaliśmy zawiezieni autobusem praktycznie pod samą statykę. Jako że byliśmy dość wcześnie, do woli mogliśmy fotografować wystawione tam samoloty Fouga Magister, Alpha Jet w malowaniu PdF, wojskowe produkcje francuskiej firmy Dassault: Mirage w wersji F1 i 2000 oraz Rafale, a także helikopter EC725 Caracal.
Przeszliśmy w okolice pasa startowego, gdzie w oddali widać było ustawione na stojance wszystkie zespoły goszczące na tej imprezie. Jak się okazało, same pokazy odbywały się po drugiej stronie lotniska, równolegle do pasa – uświadomił nam to dopiero dźwięk rozpoczynającego pokaz swoich możliwości helikoptera EC725 Caracal, zwanego też Super Cougar. Szybko przemieściliśmy się bliżej – i tu po raz pierwszy mieliśmy okazję docenić lokalizację lotniska, otoczonego przez wzgórza i skały, które stanowiły doskonałe tło dla dynamicznych manewrów śmigłowca. Kolejno startowały zespoły funkcjonujące w ramach francuskiej Akademii Sił Powietrznych – Les Cartouches Dorees i Equipe de Voltige na Extrach 300. Ale my czekaliśmy na część oficjalną – rozpoczął ją honorowy przelot samolotów AlphaJet i Fouga Magister, na których PdF latali do 1980 roku. Za plecami usłyszeliśmy huk dopalaczy i po chwili w powietrze wzbiły się dwa Mirage-2000 z Ramex Delta. Równy, dynamiczny pokaz, dysze co i raz rozświetlające się ogniem dopalacza – to lubimy najbardziej. Z niepokojem obserwowaliśmy nadciągające coraz ciemniejsze chmury, z których rozszalała się ogromna ulewa. Z jej powodu nie odbył się w sobotę pokaz polskich Iskier, które oglądaliśmy w tym dniu jedynie na telebimie w namiocie prasowym, jak w strugach deszczu zjeżdżają z pasa startowego. Na szczęście ulewa dość szybko ustała i z mokrego betonu kolejno odrywały się CASY C-101 hiszpańskiego zespołu Patrulla Aguila, który zachwycił nas niesamowicie gęstymi, kremowymi dymami – chyba najładniejszymi, jakie do tej pory mogliśmy oglądać u europejskich zespołów. Dalej – Patrouille Suisse, i jak zwykle niezawodni Frecce Tricolori z bawiącym nas do łez spikerem. Niestety znowu pogoda zaczęła dawać się we znaki – co chwila nad lotniskiem przechodziły przywiewane silnym wiatrem ciężkie deszczowe chmury, zabierające tak potrzebne nam do fotografowania światełko. Chwila wytchnienia na przelocie A400M – i na niebie pojawili się Red Arrows. Zdecydowanie rozczarował nas Rafale – latał wysoko i daleko, bardzo asekuracyjnie. Ale najlepsze miało dopiero nastąpić – gdy na lotnisku podniosła się wrzawa, wiedzieliśmy, że nadszedł moment, na który czekali wszyscy zgromadzeni. Osiem niebiesko-biało-czerwonych samolotów rozpoczęło swój jubileuszowy pokaz. Efektowne mijanki, rozejścia – każda kolejna figura wywoływała oklaski i zachwyt widzów tego podniebnego spektaklu. Szczególny aplauz spowodowało „wyrysowanie” dymami liczby 60. Pierwszy dzień pokazów dobiegł końca, a my z kartami pełnymi zdjęć już nie mogliśmy doczekać się kolejnego.
Niedziela upłynęła pod znakiem bezchmurnego nieba – warunki pogodowe poprawiły się na tyle, że na niebie pojawił się szybowiec w przepięknym pokazie akrobacji. Kolejne punkty programu wyglądały podobnie – do czasu, kiedy w powietrze nie zaczęły wzbijać się pojedyncze samoloty liderów zaproszonych formacji akrobacyjnych. Patrouille de France, Red Arrows, Frecce Tricolori, Patrouille Suisse, Patrulla Aguila… i nasza Biało-Czerwona Iskra! Ależ to było piękne! Z dumą obserwowaliśmy ten honorowy przelot, tym bardziej, że w tym roku Iskry latają w mocno okrojonym składzie i nieco obawialiśmy się, czy pojawią się na pokazach we Francji. Przelot rozpoczął najbardziej oczekiwaną przez nas część pokazów. Tym razem pierwsi w powietrze poszli Red Arrows, których pokaz wypadł o wiele bardziej efektownie niż w sobotę, głównie dzięki ładnemu światełku rozświetlającemu ich dymy. Ramex Delta – jeszcze bardziej imponująco niż w sobotę. Odnieśliśmy wrażenie, że piloci chcą wypaść jak najlepiej właśnie dla francuskiej publiczności, która szerokim strumieniem napływała na lotnisko. Po nich Biało-Czerwone Iskry – miło było słuchać aplauzu widzów po kolejnych figurach wykonywanych przez polskich pilotów. Patrulla Aguila ponownie zachwycił precyzją i dymami, a po nich – belgijskie F-16 z nowym pilotem! Dopalacz, dynamiczne zakręty – i chociaż nie pojawiły się tak wyczekiwane przez nas flary, to i tak uśmiech nie schodził z naszych twarzy przez cały jego pokaz. Słońce z minuty na minutę stawało się naszym coraz większym sprzymierzeńcem – mieliśmy je za plecami, więc idealnie oświetlało latające nad nami samoloty coraz cieplejszym popołudniowym światłem. Było już tylko lepiej – Szwajcarzy Włosi, solo Rafale – tym razem bliżej i jakby dynamiczniej. I wreszcie gospodarze – Patrouille de France. Z naszego miejsca nie widzieliśmy pasa startowego, ale wrzawa, która podniosła się wśród publiczności jednoznacznie wskazywała, że za chwilę rozpoczną pokaz kończący ich jubileuszowy weekend. Wypadł on równie spektakularnie, jak ten sobotni, a oklaskom publiczności nie było końca. Była to przysłowiowa wisienka na torcie, która zakończyła nasz fotolotniczy wypad do Prowansji. Wszystkiego najlepszego, Patrouille de France!
Aleksandra „alex” Kuczyńska