2 kwietnia 2012 roku nastąpił długo oczekiwany dzień wizyty w 32. BLoT w Łasku, gdzie zjawiliśmy się w pokaźnej liczbie 17 osób. Pogoda nas nie rozpieszczała. Od rana deszcz ze śniegiem, dość niska temperatura oraz porywisty wiatr wprowadziły w nasze szeregi lekki niepokój co do tego, co w tym dniu najważniejsze, a mianowicie starty i lądowania F-16. Niekorzystne warunki pogodowe jednak nie miały najmniejszego wpływu na nasze humory, które jak zwykle, przy tego typu wypadach, dopisują. Jednak jak się później okazało, były to złe dobrego początki.
Przed wejściem do bazy krótka odprawa przeprowadzona przez kifcia – co wolno, czego nie wolno podczas naszego pobytu, przypomnienie zasad FOD, rozdzielenie zadań i oczekiwanie na naszego opiekuna. O godzinie 8.30 przywitaliśmy się z por. Markiem Kwiatkiem – oficerem prasowym 32 BLoT. Po krótkiej pogadance i sprawdzeniu listy obecności przegrupowaliśmy się i wjechaliśmy do bazy. Z uwagi na niekorzystne warunki atmosferyczne i przesunięciu godzin lotów na 11.00 zmuszeni byliśmy do zmiany grafiku dnia. Naszą wyprawę zaczęliśmy od wizyty w Domku Pilota, gdzie zostaliśmy oddani w ręce fachowców od obsługi wyposażenia pilotów. Dostajemy dużą dawkę informacji na tematy związane z elementami wyposażenia naszych lotników, sprzętu ratowniczego, pomocnego pilotowi podczas awarii samolotu nad wodą czy lądem. Przy okazji wręczyliśmy Panu Porucznikowi „mały” gift – zdjęcie łaskiej szesnastki, które zostało wykonane podczas jednej z ostatnich wizyt.
Po arcyciekawej dla nas prelekcji, kolejnym punktem zmienionego harmonogramu był hangar z maszyną. Postanowiliśmy zacząć od pamiątkowego, grupowego zdjęcia przy zaparkowanym eFie oraz uwiecznić na kartach pamięci trochę statyki. W między czasie pogoda uległa znacznej poprawie, słońce wyszło zza chmur i wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, ponieważ w międzyczasie otrzymaliśmy informację o wylocie pięciu maszyn tego dnia.
„Godzina 0” zbliżała się dużymi krokami. Przezbrojenie sprzętu, ponowne przegrupowanie i jedziemy w pobliże pasa startowego. Ustawiamy się równolegle do pasa, w linii, tak aby jeden drugiemu nie wchodził w kadr, patrzymy na dwa kołujące F-16 i czekamy. 3…2…1… start!!! Pierwszy F-16 startuje przy włączonym dopalaczu, za kilka sekund druga maszyna powtarza sekwencję startu. Oprócz huku silników, słychać także siedemnaście seryjnie wyzwalanych migawek. Kilka chwil i obydwa samoloty znikają nam na zachmurzonym niebie. W międzyczasie kołowanie zaczęły trzy następne F-16. Mamy chwilę na podzielenie się pierwszymi wrażeniami, wstępny przegląd i ocenę wykonanych przed chwilą zdjęć. Z niecierpliwością czekamy na następny start. Po last Chance dwa F-16 wkołowują razem na pas i startują w parze, a po nich piąty i zarazem ostatni samolot. Znów każdy wzbogacił się o kolejne serie fotografii. Lądowanie przewidziane za około godzinę, także jest czas na wspólne rozmowy, bliższe poznanie się.
Pora lądowania, ponownie zajmujemy z góry upatrzone pozycje i celujemy obiektywami do naszych polskich jastrzębi. Kolejne sztuki zdjęć zapełniają karty pamięci. Niestety był to już koniec wrażeń zaplanowanych na ten dzień. Pod opieką Pana Porucznika opuszczamy teren lotniska i żegnamy się, z nadzieją na kolejne spotkania.
Tymczasem delegacja udaje się do jednostki wojskowej na umówione wcześniej spotkanie z dowódcą bazy – płk pil Krystianem Zięciem, dla którego równie mieliśmy przewidzianą niespodziankę, kolejne zdjęcie, z którego Pan Pułkownik był bardzo zadowolony. Po krótkiej pogadance, omówieniu przyszłej współpracy i pożegnaniu się, jak tradycja nakazuje, delegacja dołączyła do pozostałych członków wypadu w restauracji Retro. W międzyczasie dołączył do nas Rooster – pilot F-16, z którym mogliśmy podzielić się wrażeniami z tego dnia. Po wspólnym obiedzie zapakowaliśmy się do samochodów i udaliśmy się w drogę powrotną do domów, oczekując na kolejne spotkanie z „jaszczembiami”.
Piotr „brovarsky” Łykowski