Są takie imprezy, które mimo swojej powtarzalności i przewidywalności działają niczym
magnes i rok w rok przypominają o sobie i każą wracać.
Niewątpliwie na ten faktor X, który to powoduje składa się fakt, iż pokazy odbywają się w
górach, które dla wielu już same w sobie są celem, ze względu na ich magie, pewną trudność,
związana ze zdobywaniem ich. Ale jest jeszcze coś – mimo pewnej schematyczności
pokazów w Axalp, praktycznie zawsze obecny jest pewien element zaskoczenia. Związane
jest to z tym, że piloci wraz z organizatorem w postaci armii szwajcarskiej dokładają
wszelkich starań, aby mimo wszystko czymś publikę zaskoczyć i zachwycić. Są to zarówno
nowe elementy pokazów, którymi zastępują inne (czasem tylko jednorazowo) ale także często
dość nieprzewidywalne i intensywne w przebiegu treningi samolotów F-18 Hornet, podczas
których piloci pozwalają sobie na więcej niż podczas samych pokazów.
W tym roku ku naszemu zaskoczeniu treningi nie zrobiły niestety na nas wrażenia, natomiast
mieliśmy do czynienia z nowym (ale obecnym tylko jednego dnia) elementem pokazu
Patrouille Suisse, a także duetu samolotów Pilatus, służących do zrzucania skoczków
spadochronowych, o czym więcej w relacji.