mnie ta historia przypomin a trochu historie takiego starszego dziadka , "mojego" sasiada z bloku obok. on mial kompulsywna potrzebe stac na balkonie (2 pietro, wiec stosunkowo nisko ) i wydzierac sie na ludzi przechodzacych pod blokiem, cytuje "ty k""o, szmato, dzi""o pie""ona, naucz sie po chodniku k""o chodzic a nie po sciezce", darl sie tak o wszystko, o to ze dzieci sie bawily , jak to dzieci-glosniej, o to ze pies zaszczekal, i tak przez wiekszosc popoludnia ów pan wyspiewywal swoje przeklenstwowe psalmy w strone wszystkich wokol, uszy wiedly bo w slowach wulgarnych byl jak widac obeznany, a i czesto nawet cos rzucil w kierunku ludzi, chocby byl to ogryzek czy patyk..... widac bylo ze to jego zachowanie nie wynikalo z jego okropnego charakteru, a raczej-jak rzeklam wczesniej, bylo "kompulsywne", jakby nie umial tego kontrolowac, widocznei takie zaburzenie psychiczne albo cos. tyle tylko ze ten jego niefajny przez lata proceder sprawil ze ludzie nie interesowali sie nim. omijajac szerokim kolem. pewnego dnia zrobilo sie cicho , na balkonie pan nie krzyczal. pare ladnych dni pózniej sasiedzi z mieszkanai ponizej odkryli na suficie cuchnaca plame.. epilogu mozna sie domyslic...
sila, odnosnie twojej historii- moja pierwsza mysl idzie w strone wlasnie takiego nieszzcesnika z zaburzeniami emocjonalnymi, szczególnie ze mówisz ze gosciu byl starszy. popaterzywszy na to z takiego punktu widzenia, mysle ze latwiej jest sie otrzasnac z tej historii.. ot, po prostu ktos , kto nie ma juz niestety umiejetnosci radzenia sobie samemu ze soba.... jedyne co zatrwaza w tej historri to fakt ze stanowil wtedy zagrozenie na drodze...