Ja przeglądam zawsze rawy. Nawet niech się jeden ładuje 3 sekundy, to jak mam do przejrzenia 3000, to 9000s = 150 minut na samo ładowanie.
Aperture ma nieco inną filozofię pracy z fotkami. Przy opisanym przeze mnie wyżej rozwiązaniu, bardzo szybko można przeglądać fotki (dzięki opcji podglądu) bo zaczytuje się JPG a nie RAW. Można sobie zdjęcia odpowiednio otagować itd. łącznie z opcjami takimi jak Faces czy Places, jeśli ktoś ma dopięty do aparatu gps lub chce to tagować ręcznie (czy przypisać gwiazdki wg własnej skali ocen, aby później te "bezgwiezdne" usunać z dysku jeśli nam się nie podobają). Możliwości jest sporo... a jak ktoś chce to może np. bibliotekę trzymać na dysku w lapku (tak by się móc pochwalić fotkami na wyjazdach) a RAW'y na dysku sieciowym w domu (bo wiadomo, że znacznie więcej miejsca zajmują).
Jest jeszcze jedna, bardzo ważna zaleta... cokolwiek bym ze swoim zdjęciem nie robił to ZAWSZE mogę wrócić do oryginalnego RAW'a (program go nie nadpisuje, czy nie zapisuje mi na dysku drugiego "obrobionego" RAW'a, on sobie tylko zapisuje informacje o tym jakie operacje na danej fotce wykonywałem aby móc napisać pliki preview, oraz... wygenerować z RAW'a ładnego JPG o rozdzielczości jaką sobie życzę w przypadku eksportu).
Moim zdaniem (oczywiście jest to zdanie subiektywne) choćby dla tego jednego tylko programu warto kupić maczka, jeśli chcemy naprawdę wygodnie i bezpiecznie pracować nad naszymi zdjęciami. Ja akurat najpierw przesiadłem się na jabłka, a dopiero później zainteresowałem fotografią i odkryłem Aperture (cena, czyli 200$ też jest mocno przekonująca).