Tym razem będzie o pokazach lotniczych, nowość na SPFL!!!
Pokazach dość popularnych, można rzec śmiało na całym świecie, a mianowicie ... RIAT. RIAT edycja 1997 ale oczami air crew -
punkt widzenia z tej drugiej strony pasa.
Wylot na pokazy lotnicze to zawsze jakaś odmiana. Wydawać by się mogło, że przedsięwzięcie z typu tych łatwiejszych, na których można odetchnąć od trudów dnia codziennego.
Otóż pozory mylą, zadanie jest po prostu .. inne ale na pewno nie łatwiejsze niż latanie operacyjne w jednostce. Zagrożenia i hostile enviroment, jakim w tym czasie było dla nas latanie w cywilnej przestrzeni powietrznej, nie ułatwiało przeprowadzania tego zadania. Tym bardziej, że przełożeni, chcąc mieć spokojną du... wymagali wypełniania w pełni postanowień wojskowych przepisów o wykonywaniu lotów. I tak np. lot z EPMM do EGVA (Fairford) to jakieś 2 tyś km, lot miał być wykonany w przestrzeni kontrolowanej, czyli mówiąc potocznie od VORa do VORa miała lecieć z Mińska sfora. Nie było to jakieś wyzwanie gdyby nie ... potrzeba posiadania mapy w skali 1:500000 z zaznaczonymi wszystkimi elementami nawigacyjnymi, obliczeniami, odcinkami minutowymi itd. itp. No ktoś powie, czego się facet czepia to dla jego bezpieczeństwa. 100% true, tylko sama tak mapa stwarzała zagrożenie dla wykonania lotu swoją ... objętością! Dopiero naoczne udowodnienie przełożonemu jak to wygląda, pilocik w kabinie MiG-29 z taką mapą, dostaliśmy oficjalną zgodę na przygotowanie mapy w skali ... 1:1000000
z tym dało się już żyć! Kolejne problemy związane były z brakiem wiedzy u naszych przełożonych jak wykonuje się loty w przestrzeni kontrolowanej, flight plany, sloty i inne poziomy wg. nich to brednie i kontroler swoje a my mamy wykonywać tak żeby było zgodne z naszymi przepisami.
Pamięta jak dziś stwierdzenia jednego z takich fachowców na lotnisku w Poznaniu, który na naszą informację o potrzebie złożenia nowego planu lotu w związku ze zbyt dużym opóźnieniem stwierdził "... Panie poruczniku, proszę nie dyskutować tylko lecieć, my to załatwimy przez DWLOP ... mamy w końcu swoich ludzi w kwaterze NATO". Z całym szacunkiem, mieliśmy wtedy w Kwaterze Głównej NATO sierżanta, który pełnił rolę łącznikową, inna sprawa jak mógłby zadziałać na naruszenie przestrzeni kontrolowanej przez dwa samoloty wojskowe bez planu lotu?
Były to bardzo ciekawe czasy, wiele rzeczy już poznaliśmy z tej cywilnej strony latania, czy procedur NATO, jednak każdy lot poza kraj to było wyzwanie.
Z punktu widzenia publiczności taki CREW to ma extra życie! Wchodzi, gdzie chce i kiedy chce, nikt mu nie przeszkadza w robieniu zdjęć … nic bardziej mylnego! Zrobiłem ponad 20 negatywów na tych pokazach, głównie statyki, przylotów i odlotów. Praktycznie zero samych pokazów! Pełniąc zaszczytną rolę manekina przy statycznie oddelegowanej Sparce całe pokazy spędziłem, wraz z jednym majorem, zabawiając gawiedź żądną informacji nt. „mitycznego” Fulcruma. Samo zabawianie publiki nie było najgorsze, czasami zdarzali się Polacy osiadli na stałe w UK, bądź entuzjaści lotnictwa z którymi miło było pokonwersować. Same pokazy były po prostu MEGA! Ogromna ilość sprzętu latającego szła w parze z jego różnorodnością. To co widzicie poniżej to jedynie skromny wycinek tego co można było zobaczyć.
01.
02.
03.
04.
05. Dwaj bracia
06.
07. Wtedy jeszcze można było zobaczyć to cudo w naturalnym środowisku - Canberra!
08.
09.
10.
11. Wrodzone piękno i gracja!
12.
13. Wrodzona brzydota i ... też gracja
14.
15.
16.
17. A tak z niewidzialnego robiło się widzialnego
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.
27.
W podobnej, jeśli nie gorszej sytuacji, niż my były inne nacje byłego bloku wschodniego. Dobrym przykładem jest grupa akrobacyjna z Ukrainy, Ukrainskije Sokoły. Nie dość, że chłopaki
ledwo się powietrza trzymały, z racji głodowych nalotów w ichnich silach powietrznych, to jeszcze ich sprzęt latający średnio nadawała się do latania po cywilnemu. Lecąc w zasadzie
jedni za drugimi z Bruggen do Fairford, w pewnym momencie widzimy wyłaniające się z chmur Tornado F3, uzbrojone po zęby. Myśleliśmy, ze to gospodarze wysłali nam eskortę honorową
i doprowadzą nas do lotniska z fasonem. Jednak jak szybko się pojawiły tak i szybko zniknęły. Po wylądowaniu dotarła do nas informacja o co chodziło, okazało się, że podejście do
Heathrow zostało kompletnie rozwalone, czyt. samoloty cywilne zostały porozganiane na boki w związku z pokazaniem się n w tym rejonie niezidentyfikowanych obiektów latających,
które zagrażał bezpieczeństwu. Suma sumarum Ukraińcy wykonując lot szóstką MiG-29 w chmurach za Ił-76, najzwyczajniej w świecie musieli się porozdzielać ze względu na warunki
meteo. Kontrolerzy zgłupieli jak z jednego traku zrobiło się nagle ... siedem!
28.
29.
30.
Jednak, pomimo bogactwa sprzętu na tym konkretnym RIAT co innego było dla mnie highlightem imprezy. Poniżej, na zdjęciu, widać scenkę sytuacyjną z Hangar Party, ktoś może powiedzieć
jedną z wielu, nic szczególnego. Ot podchmielone towarzycho dogorywa w piwnych oparach. Zwracam jednak uwagę na wysokiego jegomościa z kubkiem piwa w dłoni, typowy brytol,
czerstwy, raczej małomówny, jednak w sekundy po strzeleniu tej fotki podszedł do mnie i zapytał czy jestem z Polski. Kiedy otrzymał twierdzącą Odpowiedź, zrobił coś co na zawsze utkwiło
mi w pamięci. Odczepił ze swojego ramiona naszywkę Junion Jacka i ze słowami „ … przepraszam za 50 lat komunizmu w Twoim kraju" wręczył mi ją. Początkowo zbaraniałem, może dlatego,
że po alkoholu przewód myślowy mi się letko wydłużył
, a może dlatego, że nie spodziewałem się zupełnie takiego tekstu? W zamian, oczywiście to co widnieje na moim ramieniu jako
przekręcony symbol przynależności państwowej zmieniło właściciela. Zdecydowana większość Brytyjczyków, których znam nie jest tak wylewna, a już na pewno za nic nie przeprasza.
Naszywkę, pomimo tego, że jest znoszona i wyblakła mam do dzisiaj i czasami zakładam na kurtkę, przywołuje miłe wspomnienia.
31.
32. A jak już jesteśmy przy Hangar Party to ... kto zgadnie gdzie zawitał 1 PLM "Warszawa"?
33. A gdzie Skrzydlata Polska?
34.
35. W trakcie konstultacji z właścicielem naszego ex. SBLima-2A
Jak każde pokazy i te kiedyś musiały się skończyć. Jednak wraz z ich końcem nie skończyły się nasze problemy z przełożonymi!
Kolejnym etapem nasze tułaczki poza granicami miała
być kurtuazyjna wizyta w Home Nest of 111SQ, RAF Leuchars. Jak wspomniałem wcześniej, ilość sprzętu latającego tego roku w Fairford była przeogromna, szła dosłownie w setki samolotów.
Jako, że na statyce stały również Tornado F3 ze 111 dywizjonu, ustaliliśmy, że polecimy razem, coby dobre wrażenie zrobić. Brytole załatwili nam miejsce w kolejce odlotowej zaraz za sobą,
odbyliśmy krótką odprawę przedlotową zgodnie z wszelkimi szykanami i już mamy wsiadać do kabin a tutaj … zonk! Były D-ca PLM-u, aktualny Korpusu i jednocześnie DCOM (Detachment
Commander) spytał gdzie mamy wykreślone mapy, dzienniczki nawigatorskie itp. Fanty wprost „niezbędne” do wykonania lotu. To ja na to, jako odpowiedzialny za te sprawy w tym wylocie
mówię, że my lecimy na skrzydełku F3 i po dzienniczki trza się udać do dowódcy ugrupowania, brytola. Pan płk zdrzaźnił się nieco, stwierdził, że porucznik w ch… leci i, że trzeba mnie ukarać.
Brytole już młócą w swoich bryczkach silnikami, zaraz nasza kolejka do kołowania, no to ja do Pana płk uderzam w te słowa, że trzeba przedłużyć wikt, kwaterunek i opierunek dla całej ekipy
z polska, bo właśnie spadamy na koniec kolejki odlotowej, czyli na za dwa dni, żebyśmy się mogli dogłębnie do lotu przygotować. Pan płk przełkną coś niewybrednego w zębach po czym
stwierdził … do maszyn! Kara mnie nie minęła, ale była raczej z tych łagodnych, używanie za to miałem na miejscu w Leuchars, gdzie to pokazałem jak można w łatwy sposób, stosujący tylko
jedną broń - przestrzeganie przepisów i regulaminów, doprowadzić poważnego oficera do stanu wrzenia będąc tylko porucznikiem
36. Przygotowanie do dolotu, zgadnijcie kto kogo egzaminuje?
37.
38.
39.
40.
41.
42.
Na miejscu w Leuchars przywitano nas z należytym szacunkiem jako doniedawnych wrogów. Nawet tamtejsza prasa przeprowadziła z nami krótki wywiad, który ukazał się w miejscowym Courier. Do samolotów brytole starali się nie podchodzić, jakby jakieś kaprawe były.
Nawet do zaproponowanego lotu na sparce klienta z łapanki, czyt. najmłodszego, wyznaczyli!
43. To własnie ten nieszczęśnik
Ja natomiast, nie miałem żadnych skrupułów aby eksplorować Leuchars pod względem fotograficznym, tym bardziej, że to bardzo ciekawe miejsce było.
44.
45.
46.
47.
Na koniec, jak już mogło się zdawać, że nic niespodziewanego nie może się wydarzyć, odlatując z Bazy 111SQ dostaliśmy na pożegnanie clearance odlotowy
po Szkocku! Ręce opadły ale polski oficer zawsze wychodzi z twarzą, więc takim samym bełkotliwym angielskim odpowiedziełam po czym udaliśmy się parą
w kierunku bardziej gościnnego Bruggen.