Dzięki gościnności dwóch nowych znajomych miałem wyjątkową okazję zobaczyć i sfotografować jedno z wielu stad żurawi zbierających się przed odlotem do ciepłych krajów.
Wstałem o trzeciej rano. Wywieźli mnie po nocy w głuszę sam nie wiem gdzie. Kazali po ciemku czołgać się w bagienku. Przez kilka godzin leżałem na brzuchu w czatowni na karimatce niezbyt skutecznie oddzielającej mnie od błocka poniżej. Komary zablokowały sieć GSM zwołując się na darmową ucztę z mojej krwi...
Krótko mówiąc było super !!!!
Widok świtu nad jeziorkiem na którym urzęduje półtora tysiąca żurawi wart jest każdych wyrzeczeń. No i klangor tylu żurawi to też "ptasi śpiew" który nie każdy ma okazję usłyszeć.
Niesamowite przeżycie.
Jeszcze raz wielkie dzięki dla moich przewodników i antrez-a który pożyczył mi swojego N70-200VRII+TC20EIII
warunki oświetleniowe jak to o 5 rano w środku lasu czyli żadne.
Niestety miałem pecha i towarzystwo wyjątkowo trzymało się drugiego brzegu jeziora i na dodatek wyleciało z jeziorka godzinę wcześniej niż zwykle więc światło pozwalało na jako takie fotki tylko może z pół godzinki.
Kilka fotek wybranych na szybko:
1. wrzeszczały na zmianę jak opętane
2. nawet w locie
3. poranna gimnastyka to podstawa przygotowań do startu
4. wielopokoleniowo ( od lewej zeszłoroczniak, dorosły, młodzik )
5. lewicujemy
Generalnie w tych warunkach niemal wszystko robione na 400mm, świetle 5.6, ISO 640/800 i przy czasach rzędu 1/60 lub 1//80.
Nie bardzo mi się podoba co ten zestaw w takich warunkach robi z bokeh i kontrastem ale to też pewnie kwestia wprawy i umiejętności obróbki.
A jak to ja, tradycyjnie, przyciąłem tylko kadry i podbiłem lekko kontrast.