Powódz w 1997r. Pamiętam że bardziej siedzieliśmy na lotnisku niż skakaliśmy, ale zasadniczo żle nie było.
Natomiast Wrocek znalazł się pod wodą. Od czas udo czasu oglądam sobie ten film i tak się zastanawiam czy życie napisało happy end do tej historii.
10 minut zawisu w jednym miejscu to chyba jakaś masakra na Sokole który autopilota nie ma.
Duży szacun dla załogi 0506.