A'propos picia wódy w zimę....
Swojego czasu, mieszkając jeszcze w Radomiu...
Koledze się urodziło dzidzi. Zostałem zaproszony na pępkowe. 3 stycznia był, a rok -
nie pamiętam
Około 2 w nocy wóda się skończyła, nikomu się iść nie chciało. Ja mam po wódzie "szwędacza". Postanowiłem, że wracam do domu do żonki
No i poszedłem, w nocy, przez tereny typu warszawski Żerań. Wilki jakieś, ciemno, zimno i do dupy. Ale szedłem dziarsko. Doszedłem do domu około 9 rano...... "Stara" jak mnie w drzwiach zobaczyła, to było jedno - milczenie i tekst "porozmawiamy jak się wyśpisz"
Jak wstałem miałem regularną zjebkę, ale powiedziała, że miałem farta, bo było ponoć -17 stopni i jak bym dostał w japę, to poszedłbym spać w śniegu. Efekt - nie byłoby mnie tu...
Jeszcze jedna rzecz związana z tym wybrykiem. Z tego co pamiętam 2 razy mijała mnie Policja. Tak jak pisałem wyżej, szedłem sam terenami fabrycznymi. Żeby się zatrzymali chociaż Dobry wieczór powiedzieć...Ehhhh....Jakoś ich nie zdziwił cywil nad ranem idący wiaduktem bez ciągu pieszego.
Więcej tego typu grzechów nie pamiętam