A to już zupełnie inna historia
Siedziałem pod płotem już czas jakiś gdy po wewnętrznej stronie lotniska przyjechała lokalna firma ochroniarska z grzecznym zapytaniem co ja tutaj robię.
Sprawa wyglądała mniej-więcej tak:
- grzecznie, z leżaczka, odpowiadam że oglądam samoloty
- Ale Pan tu fotografuje!
- Tak samo jak 150 osób za Panów plecami więc na czym polega problem?
- Ale to jest teren wojskowy!
- No tak, po Panów stronie płotu. Ja jestem na publicznej drodze.
- Pan nie jest na drodze tylko na poboczu pod ogrodzeniem bazy.
- O ile mi wiadomo zgodnie z przepisami drogowymi w Polsce pobocze jest integralną częścią drogi.
- OK, ale musimy pojechać i zapytać się osób decyzyjnych czy wolno tu panu być.
- Oczywiście nie ma sprawy. Wiecie Panowie gdzie mnie szukać. Nigdzie się nie wybieram a własności wojskowej (czyli płota) nawet nie dotykam. Tylko proszę pamiętać, że Panów jurysdykcja kończy się na płocie więc po tej stronie sugeruję raczej Policję.
Biorąc pod uwagę że mijali mnie jeszcze kilkukrotnie i nawet się do mnie uśmiechali to chyba nikt im nie kazał mnie tam pacyfikować. Cóż nic do nich nie mam.
Ogólnie pozdrowienia dla organów ścigania. Nawet jeśli przychodzą obwieszeni bronią palną wyraźnie to eksponując.