Przy okazji ubiegłorocznych wyjazdów udało mi się dostać na słynne cmentarzyska samolotów Boneyard, czyli utrzymywanej przez USAF jednostki AMARG - Aerospace Maintenance and Regeneration Group. To bardziej firma niż jednostka, ale całość zlokalizowana jest w bazie Davis-Monthan Air Force Base i wejście podlega wojskowym ograniczeniom. Do AMARG wjeżdża się autobusem z pobliskiego Pima Air & Space Museum. Przejazd trwa godzinę a z autobusu nie można wyjść. Foci się więc zza szyby co jest mocno ograniczające, ale myślę, że gdyby odpowiednio wcześniej uderzyć bezpośrednio do bazy, to możnaby wejść ekstra.
AMARG, oprócz pierwotnej funkcji przechowywania nadwyżek sprzętowych, prowadzi działalność komercyjną. I to jak. O ile dobrze pamiętam przewodnika, generuje 1 mld USD zysku rocznie. Z czego? Ano z placowego bo usługowo przechowuje tam sprzęt nie tylko USAF, ale i innych rodzajów wojsk czy służb USA. I wielu krajów również. Miejsce jest idealne do mumifikacji, dosłownie - człowiek poci się, ale natychmiast wysycha i czuje się wyjątkowo komfortowo. A samolot dodatkowo stoi sobie na pewnym gruncie - brak trzęsień i warstwa stabilizującej, naturalnej glinki pod kołami. Podobno mało jest miejsc o takich warunkach geologicznych i atmosferycznych na świecie.
1. Nawet Norwegowie, chociaż mają stabilny, skalisty grunt trzymają swoje herculesy w AMARG:

2. Jedyny mankament to słońce. Stąd samolociki (na fotce prototypowy Boeing YC-14) noszą osłony termiczne na oszkleniu i silnikach. Osłony to płachty białej folii naciągnięte na kadłub przez odessanie powietrza (wentyle a la czupryna na kabinie):

3. Można w AMARG zauważyć mnóstwo w rządek ułożonych przodków:

4. ...I zadków:

5.Bombowców mają tam pod dostatkiem, że aż palnikami trza je ciąć. I to jest druga strona ekonomicznego sukcesu AMARG - handel używkami. Toż u nas szroty prosperują równie dobrze:

6. Galaxy stoją zupełnie niepotrzebne...:

7.Co rusz można się napatoczyć na ciekawe eksponaty. A to na strukturę kabiny B-2...:

8....A to na zredukowane pociski balistyczne. Nie jestem fachowcem, ale zdaje się, że widać pierwszy i drugi stopień rakiety nośnej i stożek tzw. reentry vehicle, czyli tej kupy żelastwa, która miała nam spaść na głowy i za pomocą wybuchu termojądrowego wywołać malutkie, dodatkowe słońce w Układzie Warszawskim:

9.Sam proces unieszkodliwiania wraków składa się z:
Łapania środka ciężkości. Jak już się zdemontuje silniki, to trzeba odciążyć ogon bo kadłub wali się na tył.

10. Krępowania świniaka coby nie uciekł:

11.Wywózki w kondukcie pogrzebowym:

12. I szlachtowania...

13.Biznes jest widocznie mocno dochodowy bo wokół AMARG wytworzył się wianuszek prywatnej inicjatywy. To co widać poniżej to już zupełnie inne przedsięwzięcie. Widać też, że gospodarz ma niższą tolerancję na zachowanie porządku:
