Oj, mam ujecie z jednego z checkpointow na slynnej drodze snajperow z Kabulu do Bagram. Gdy jechalismy w tamta strone, wszystko bylo OK. Gdy wracalismy poznym popoludniem, caly checkpoint rozpierdzielony w drzazgi. Okazalo sie, ze byl samobojczy atak (zgineli wszyscy afganscy zolnierze i dwoch jankesow). Czy to bylo wymierzone w nas, czy "tylko" w chceckpoint - nie wiedzielismy. Ale owczesny ambasador w Kabulu, pozniejszy vice MSZ (Najder) poweidzial mi tylko przed odjazdem: "To, czy wrocicie, to... wola boza". I tyle w temacie. Udalo sie, choc nasi dali dupy z zabezpieczeniem, bo mielismy dostac Rosomaka na przejazd, ale uzano, ze bedzie "zbyt prowokacyjnie". Dali nam kevlary lacznie z ochraniaczami na jajka, po G36 i 3 klipy kazdemu, helm i wsadzili do Landcruisera wraz z dwom borowikami. Zapierdzielalismy po tej drodze bez stopu ponad 100 przez 40-pare km dzielace Kabul i Bagram (do dzis jestem pod wrazeniem wytrzymalosci Landcruisera - 7 chlopa, full sprzetu, 100 nie schodzila z zegara, a droga tam jest taka, ze dziura na dziurze jak w niektorych lokalnych w Bieszczadach)