Podobnie jak poprzednim razem w sumie nie ma co opowiadać. Normalni ludzie śpią w nocy a my startowaliśmy o 3.00 niby na wschód słońca. Oczywiście wszystkie prognozy podawały opady, więc tak naprawdę to jechaliśmy tam właściwie tylko po to, żeby się o tym przekonać.
A Biebrza jak Biebrza w sumie od ostatniego razu nic tam się nie zmieniło, ba było nawet gorzej, bo prawie wcale nie było ptaków. A to, że zaraz po tym jak wjechaliśmy przywitały nas sarenki przy drodze to przecież nic dziwnego, w końcu sarnę każdy widział. A wschód słońca przecież wszędzie jest taki sam, no może nie wszędzie trafiają się łabędzie o wschodzie słońca i nie wszędzie potrafią zrobić serduszko, ale nazwijmy to fartem.
Musze się Wam pochwalić, że tym razem to ja wypatrzyłem łosia, co prawda ten hesji , był w gęstym lesie i jakieś 200 metrów od drogi, ale mój za to był na bogato
. Jak to mówi młody dobrze zapowiadający się fotograf Dziek., nie sztuką jest wypatrzyć łosia, którego nie widać, sztuką jest zobaczyć łosia, który stoi przy drodze
.
Niektórzy z Was wspominali coś o bobrach, więc tym razem odwiedziliśmy Stefana jak siedział na swojej kępie, ale przecież każdy mógł go zobaczyć, każdy kto byłby tam dokładnie w tej samej minucie, co my, bo po chwili Stefan dal nura i pokazał nam swoją płetwę. W sumie to nie jestem do końca pewien, czy to był Stefan? Ten nas tak nie zlewał
.
Mam też podejrzenia, że Andres nie przyblokował naszego forum, bo tym razem turyści podążali naszym tropem i każdy się jopił na łosia, właściwie na łosie bo było ich więcej i bez zachęty wyłaziły na drogę.
Ale co tam łosie, czy bociany, które my tym razem olewaliśmy, no mówię Wam naleciało się tam tyle tego, że prawie każde gniazdo jest już zajęte, no wiosna normalnie.
Jak już wspominałem tam naprawdę nie ma nic ciekawego, bo co, może być ciekawego w jeżdżeniu po bezdrożach samochodem do tego nie przygotowanym, ja rozumiem droga piasek, błoto, ale po grobli, która jest zalana wodą!!!!
Ale wiecie jak jest, przyjechali inni i im się udało, więc co my jesteśmy gorsi??? Rura i po chwili kręciliśmy dwie części filmiku Wielka Woda 1 i 2
.
Nawet nie chcę myśleć, co by było gdyby mi wtedy zgasł silnik, ba, nawet nie chcę się zastanawiać, co by było jakbym na następnej grobli się zakopał, ja już oczami wyobraźni widziałem następną scenę kiedy Peugeot tonie w błocie i bagnach. Ale hesja spojrzał na mnie i z miną ojca powiedział „nie wierzyłeś w siebie i samochód” No pewnie, że nie wierzyłem, ja nim jeżdżę do pracy i po zakupy a nie bawię się w off road
.
Mówię Wam nie dajcie się naciągnąć na wyjazd z hesją, on normalnie to wszędzie chce wjechać i wejść. No powiedźcie sami, czy my na naszych zlotach chodzimy w gumowcach?? No ja nie pamiętam, nawet w największym śniegu w zwykłych butach (Adrian). A tu, nie ma zmiłuj tam muszą być gęsi i walimy przez wodę, ruchome pisaki i takie tam.
To nic, że na drodze są świeże ślady dzika i ku naszej radości Wilka
, to nam dodało skrzydeł, skoro Tadziu tędy szedł to go dogonimy, tylko, że po horyzont nie było ani Tadzia, ani kaczek, czy gęsi.
No właściwie skłamałem na horyzoncie były, ale jak usłyszały nas jakiś kilometr wcześniej to zrobiły fruuuu i tyle było je widać, no mówię Wam całe bataliony leciały.
Mówię Wam nie warto z tym wariatem nigdzie jeździć, wiosna, ciepło a On mi każe gumo-filce zakładać, no mówię Wam masakra, nie posłuchałem wołałem je targać na plecach przez chwilę, bo potem jakoś nie miałem śmiałości w butach chodzić po rozlewisku i kaczych zapadniach, które ewidentnie polubiły moje kaloszki i koniecznie chciały sprawdzić, czy woda naleje się przez filc.
Ale mimo tak nudnego dnia był jeden moment, kiedy się uśmialiśmy i będziemy się z tego śmiali jeszcze długo, jak usłyszycie kiedyś od hesji tekst – no orzeł to chyba nie jest?? To mi przypomnijcie opowiem Wam co powiedziała kelnerka na moje pytanie - a co to za ptaszek?
.
A foty jak foty, las widoki, zwierzęta, przecież wszyscy takie mają, no może nie do końca, może takiej jeszcze nie macie?