Sezon od ponad roku jest tak martwy że aż naszło mnie żeby poszukać swoich pierwszych fotek zrobionych na pokazach lotniczych i zobaczyć po latach co ja tam w sumie w tym 2009 zmajstrowałem.

Uczciwie muszę przyznać, że w zasadzie to było moje drugie fotoloto bo pierwsze zrobiłem we wrześniu 1994 na małym dniu otwartym w jednostce w Słupsku. Ale to były czarno-białe analogi robione Zenitem 12XP + obiektyw 50mm. Statyka i to w deszczu. Najgorsze, że niestety później straciłem gdzieś te klisze i odbitki. Zostały mi tylko wspomnienia jak fociłem MiG-i 23 i F-15-ki. Co ciekawe do dzisiaj nigdy więcej nie widziałem F-15 na oczy.

W czerwcu 2009 niespodziewanie przyszedł do mnie Antrez i powiedział że za 2 dni ma jechać z Hesją i spółką na pokazy do Austrii ale że on nie może to a nuż ja bym chciał zająć jego miejsce? "Wicie rozumicie", generalnie faaaajnie tylko że od wielu lat nie miałem aparatu w ręku, żadnego zresztą nie posiadałem, pensję miałem wtedy tak głodową że z żoną pod koniec miesiąca po rachunkach i przy kosztach małego dziecka czasami mieliśmy małe posty bo naprawdę nie mieliśmy za co jedzenia kupić, nadciągał właśnie koniec miesiąca, a ten mi tu "jedź do Austrii".

Fakt, Antrez niekoniecznie wiedział że u mnie było tak krucho z kasą ale to typ dość uparty więc w końcu jak się okazało że wszystko jest już opłacone a aparat mi pożyczy to zacząłem jednak myśleć. Na posiłki w Austrii mnie nie stać. Ale wypad to wszystkiego 3 dni więc bez jedzenia jakoś pociągnę. Byle była jakaś woda do picia to dam rady. Zdjęć pewnie nie zrobię bo w życiu nie trzymałem nawet w garści aparatu cyfrowego a tu jeszcze małe tele i maszyna podług moich Zenitów to jak prom kosmiczny do poloneza. Ale co zobaczę to moje... Był tylko mały problem. Nie chcąc popełnić sławetnego "błędu Antreza"

pożyczyłem kilka złotych od kumpli w pracy i nabyłem wkupną flaszkę. Jak już mówiłem człowiek może nie jeść ale pić trzeba

To był jedyny raz przez 11 lat gdy wypiłem z Wami jednego drinka z wódką. Sorki, naprawdę jestem abstynentem.

Problemy oczywiście nie skończyły się na zakupie flaszki. Po pierwsze wieczorem przed wyjazdem dostałem do swoich rąk aparat. Dzisiaj to śmiech na sali ale wtedy jak wyciągnąłem z torby Nikona D40 + obiektyw 70-300 VR to mały szok kulturowy był. Zwłaszcza że nie miałem instrukcji obsługi

Inna sprawa to sam wyjazd. Nie miałem plecaka, ubioru, nawet skubanych butów terenowych. A kupić jak już wspomniałem nie było jak. Więc pojechałem tak jak stałem w pracy. Materiałowe spodnie, półbuty, koszula, te klimaty... Ale pałatkę przeciwdeszczową miałem!

W czasie pokazów Tadek dał mi swój polar świrów lotniczych Nikona "żebym lepiej pasował do reszty"

Chyba w ten grzeczny sposób chciał mi powiedzieć żebym im obciachu nie robił

Podróż samochodami do Austrii była spoko ale po nastu godzinach na tylnym siedzeniu BMW M3 Tadka gorąco chciałem spotkać konstruktora i kazać mu pomachać szpadlem kopiąć sobie grób zanim go tym szpadlem zatłukę... Widać nie jestem ergonomiczny albo siedzący przede mną Kichu zajmował za dużo miejsca. Ale ja siedziałem cicho żeby w takim towarzystwie nie podpadać jakimś narzekaniem. Niemniej dotarliśmy na miejsce i następnego dnia zaczęły się dwudniowe pokazy. Rozumiecie pewnie że dla mnie na początek najważniejszym odkryciem był fakt, że Antrez miał bilet na wypasie i że należało mi się za niego tyle Red Bull-i ile udźwignę i że dadzą mi codziennie obiad!!! Jasne, reszta ekipy patrzyła na mnie trochę dziwnie gdy zostawiałem focenie i szedłem coś zjeść ale przecież nie mogłem się im przyznać że to mój jedyny posiłek

Nic innego do picia za darmo nie było więc Red Bull-a wypiłem tyle że od 2009 do dzisiaj patrzeć na niego nie mogę bo mnie trochę odrzuca.

Na powrotną drogę mogliśmy wziąć z bufetu to co zostało czyli suchy chleb + salami. Głodny człowiek nie wydziwia! Przynajmniej nie wracałem z pustym brzuchem

No więc zaczęło się focenie. Pierwsza sprawa, Hesją i spółka wyciągnęli swoje aparaty klasy D300/D3 + 500 VR/200-400VR i okazało się że chyba znowu wiochę im robię tą pożyczoną "zabawką". Ale co tam. Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. O ile się wie jak toto użyć. W życiu nie robiłem zdjęć w locie, panningów, itp. Ale jak mnie uczono na analogu, foć i patrz co wychodzi a co nie i notuj jak coś wyjdzie. A że cyfrzak miał wyświetlacz więc mogłem na bieżąco kontrolować wyniki! Wprawdzie czasem coś mi się tam w nim przestawiało, zmieniał mi się jeden z 3 (słownie trzech) punktów ostrzenia, ale co tam! Wystarczyło wyłączyć i włączyć i znowu wszystko było tam gdzie trzeba.

Itp... Itd ... Oczywiście nie przewidziałem tego, że po 2/3 dnia wyczerpie się mi przy takim użyciu bateria a że miałem tylko jedną a wszyscy dookoła niekompatybilne aparaty z górnej półki więc co zrobić ... Ku ciężkiemu zaskoczeniu iekipy poszedłem więc pogapić się na lokalne muzeum jednostki. Muzeum jak najbardziej ciekawe ale jakoś wszyscy patrzyli na mnie jak na wariata. No przecież im nie powiem że mam tylko jedną baterię...

Wina Antreza ale co mi tam. Następnego dnia już wiedziałem jak ją oszczędzać i jakoś starczyła mi na cały dzień. Cały czas robiłem też swoje notatki ale oczywiście oddając Tadkowi polar zapomniałem je zabrać i znowu Tadek dziwnie się trochę na mnie patrzył jak mi je oddawał. Że też Wy chcieliście jeszcze mieć później ze mną coś wspólnego.

Oczywiście dopiero wiele tygodni później pokazano mi w necie poradnik Hesji jak fotografować na pokazach... Pocieszało mnie tylko to, że moja kartka z notatkami była co najmniej w 90% zgodna z tymi założeniami.

Tak czy siak oglądając moje fotki pamiętajcie, że wcześniej nigdy w życiu nie używałem cyfrzaka, miałem do swojej dyspozycji stworzony bodajże w 2006 roku aparat z 6 megapikselową matrycką CCD, 3 punktami ostrzenia i zdjęciami w serii coś koło 3 klatek na sekundę. Normalnie potwór.

Dobrze chociaż że Antrez poradził mi robić fotki w NEF-ach. Tak czy siak dość dobrze spełniałem warunki robienia fotek na niedoświadcznoego "słupa" jak to kilka lat później w dyskusjach określano na zasadzie czy jak dasz "słupowi" pożądny aparat w garść to da sobie rady na pokazach. Patrząc dzisiaj na te fotki czuję że nie poległem ale szału oczywiście nie ma.
1) Tradycyjnie zacznijmy od jakiegoś old schoola

2) Germański k#^wa najeźdźca

3) Fotki głównie z kołowań bo w powietrzu to już szło ciężej przy moich 300mm


4)

5)

6)

7) Eric


Chyba największa atrakcja pokazów

9)

10) Już wtedy wiedziałem że "siakiś" panning być musi


11)

Pokazuje garść z tego co mam na dysku na zasadzie podróży sentymentalnej. Było by tych kadrów więcej ale czasu brak na obróbkę.