Foto nie oddaje tego co się zadziało.
Weszliśmy na górę z Krunzem w pełnym zachmurzeniu, widoczność 10-20 metrów.
Wilgoć i wiatr na maksa, więc mimo stosunkowo wysokiej temperatury (około 0 stopni) marzłem konkretnie.
Po około godzinie czekania spakowaliśmy sprzęt i w dół.
Nagle...w ciągu minuty warunki zmieniły się diametralnie i zobaczyliśmy taki spektakl:
Wrażenie potęgowało to, że nie wiedziałem czego mogę się spodziewać - na Grzesiu byłem pierwszy raz.