Moi drodzy koledzy i koleżanki. Bardzo długo zastanawiałem się, nad tym czy zainteresuje was moja historia a zarazem prośba o jakąkolwiek pomoc, wsparcie, ale i głównie o to że mam ogromną chęć podzielenia się z wami moimi kilkoma latami życia-strażackiego życia. Przełamałem się a więc zaczynamy !
Chcę opowiedzieć wam o mojej życiowej pasji i powołaniu, jakim bez wątpienia jest służba drugiemu człowiekowi, służba w straży pożarnej. Wszystko zaczęło się wbrew pozorom nie od przeczytania książki Pana Czesława Janczarskiego – Jak Wojtek został strażakiem, a od rodzinnych korzeni. Tato w latach swojej młodości był ochotniczym strażakiem, ale w moim przypadku to dzięki bratu poznałem ten ciężki kawałek chleba. Mieszkamy w Dęblinie, dzielnica Masów którą zamieszkujemy i w której znajduje się jedyna jednostka straży pożarnej na nasze miasto jest położona na obrzeżach miasta, w bliskiej odległości lotniska. Jako 14-latek obserwowałem i podziwiałem starszego 7 lat brata, który na dźwięk strażackiej syreny, szybko wybiegał z domu i kierował się w stronę remizy po to by po 2-3minutach pędzić na wezwanie strażackim autem. W wieku 16 lat zapisałem się do MDP(Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej) chłopców by móc od najwcześniejszych lat ćwiczyć rzemiosło strażackie. Brałem udział w zawodach strażackich, ale ciągle było mi mało, brakowało wyjazdów do zdarzeń. W wieku 17lat zostałem zabrany do pierwszej w życiu akcji, był to pożar mieszkania na osiedlu Jagiellońskim. Pamiętam jak dziś, że jadąc z kolegami alarmowo do tego zdarzenia towarzyszyło mi tysiąc myśli, czułem strach i obawiałem się jak sobie poradzę. Pożar okazał się niewielki i dzięki szybkiej interwencji naszej i Państwowej Straży Pożarnej z Ryk szybko ugasiliśmy ogień w zarodku, a ja cały i zdrowy wróciłem do domu i chwaliłem się wszystkim że mam pierwszy „chrzest bojowy” za sobą. Po tej akcji wszystko ruszyło pełną parą, doszły kolejne wyjazdy, nauka pod okiem starszych kolegów, wspólne ćwiczenia. Prezes naszej straży skierował mnie i kilku innych kolegów na szkolenie podstawowe strażaków – ratowników do KP PSP w Rykach gdyż aby móc „legalnie” jeździć do zdarzeń trzeba przejść taki kurs i badania lekarskie, wszystko oczywiście zaliczyłem i cieszyłem się z tego że jestem pełnoprawnym strażakiem. W swojej „karierze” miałem kilka poważnych akcji które nie zawsze kończyły się szczęśliwie dla poszkodowanych. Na pewno na długo pozostanie mi w głowie powódź w gminie Wilków w której brałem udział, patrząc na to co spotkało mieszkańców Wilkowa i okolicznych miejscowości nie mogłem wykrztusić z siebie słowa, szok i niedowierzanie, w przeciągu kilkunastu minut wiele rodzin utraciło dobytek całego życia, na który ciężko pracowali. Wtedy też pomyślałem sobie o wstąpieniu do Państwowej Straży Pożarnej. Zacząłem czytać i przeglądać strony internetowe co należy zrobić aby dostać się w szeregi zawodowców. Wybór padł na Szkołę Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie. Początkowo oceniałem swoje szanse na niezbyt wysokie z powodu wady wzroku jaką posiadałem, okularów które użytkowałem i ilość chętnych osób do tejże szkoły. Przeglądając internet natknąłem się na klinikę okulistyczną w Warszawie która przeprowadza zabiegi laserowej korekcji wady wzroku, dość kosztowe ze względu na to, że jest to prywatna klinika okulistyczna., nie było mowy o refundacji z NFZ. Wszystko działo się błyskawicznie. Wizyta u pani doktor, wstępne badania kwalifikacyjne i szybki termin operacji, gdzie inni pacjenci musieli czekać po 3-4 miesiące u mnie sprawa zamknęła się w przeciągu 2 tygodni. Zabieg na szczęście udał się i wtedy moje szanse na dostanie się do SA PSP wzrosły. W maju 2011 roku wysłałem wszystkie wymagane dokumenty do Krakowa i po kilkunastu dniach dostałem informację zwrotną o terminie egzaminów, otrzymałem również numer startowy 533. Zaczęły się żmudne przygotowania fizyczne, biegi, podciągania na drążku ale, trzeba było powtórzyć również materiał z fizyki i chemii za który przyznawane było aż 200 punktów podczas rekrutacji, gdzie za test sprawności fizycznej około 70 punków. Czas egzaminów….zbiórkę przed stadionem AWF mieliśmy o godzinie 8.00 ale już przed wyznaczoną godziną ciężko było się tam dostać, na egzaminy stawiło się 980 osób, gdzie szkoła przewidywała przyjęcie jedynie 75 kandydatów !!. Piekielnie prażące słońce i my, kandydaci na strażaków czekający każdy na swoją kolej. Rywalizacja była potężna liczyły się każde sekundy, a nawet setne sekund. Mogę się pochwalić że W-f zaliczyłem bardzo dobrze, aczkolwiek nie na maksymalną ilość punktów. Egzaminy trwały do godziny około 18 i ledwo żywy dotarłem do hotelu. Szybki prysznic, piwko z kolegami i spać. Czekał na nas kolejny dzień egzaminów decydujących o wszystkim. Następnego dnia, wypoczęci wyruszyliśmy zmierzyć się z testami z fizyki i chemii. Nie było łatwo, czekało na nas 50 zadań do rozwiązania. Zrobiłem ile potrafiłem i szczęśliwy, ale nie do końca pewny wyszedłem ze szkoły i udałem się do hotelu aby spakować się i wyruszyć w drogę powrotną do Dęblina. Po powrocie do domu, oczekiwałem wiadomości na stronie internetowej która miała przedstawiać osoby zakwalifikowane i skierowane na badania w szpitalu MSWiA w Krakowie. O ile dobrze pamiętam to po 2 dniach wszystko się wyjaśniło…dostałem się, mój pesel widniał na 20 miesjcu ! szczęśliwy, ze łzami w oczach wykrzyczałem to w domu, radości jaka wtedy mi towarzyszyła nie da się opisać, moje marzenie spełniło się!. Znajomi i rodzina gratulowali mi, a ja już zacząłem pakować się i przygotowywać się do wyjazdu na badania. Przez tydzień wielu specjalistów sprawdzało mnie i moich kolegów czy nadajemy się do służby, ale uwag nie stwierdzono Dnia 1 września jak dzieciaki w szkole mieliśmy zacząć służbę w SA PSP w Krakowie. Już o godzinie 6 rano zostaliśmy obudzeni piosenką którą ktoś odtworzył na placu wewnętrznym szkoły poprzez głośniki informacyjne, a jej słowa brzmiały „wakacje, znów będą wakacje, na pewno mam rację, wakacje będą znów ! „ z uśmiechami na twarzy wstaliśmy i zameldowaliśmy się na zbiórce w szkole. Czekali na nas starsi koledzy, kadra i dowódcy szkoły, otrzymaliśmy własny mundur i całe wyposażenie jakie dostaje strażak, a także plan dnia i zajęć, podzielono nas na 3 plutony. Niestety szybo nasi „starzy” wzięli się za nas i pojawił się rygor i atmosfera bardzo zbliżona do tej wojskowej. Okres unitarny miał trwać 2 miesiące. Z każdym dniem było coraz trudniej, zmęczenie dawało we znaki, a podczas jednego biegu nabawiłem się również kontuzji kolana. Czułem się jak by ktoś rzucał mi kłody pod nogi, po to abym się przewrócił i już nie wstał. Niestety po 3 tygodniach pobytu w szkole, zmęczeniu psychicznym i fizycznym podjąłem decyzję że odchodzę ze szkoły, wpływ na to miała również poważna choroba mojego taty o której się dowiedziałem i wiele innych czynników. Rozmowy z najbliższymi, psychologiem i moim wspaniałym dowódcą, Panem Brygadierem Tomaszem Muchą który powiedział mi, że nadaję się na strażaka jak mało kto(za co mu serdecznie dziękuję) nie pomogły. Wróciłem do domu. Niestety patrząc na to z perspektywy dnia dzisiejszego była to najgorsza decyzja jaką mogłem podjąć w swoim doczesnym życiu. Zamknąłem sobie bramę do lepszego życia, do marzeń na które tak ciężko pracowałem. Moi przyjaciele nie wierzyli kiedy dowiedzieli się o tym że odszedłem z SA PSP, pojawiały się pytania: dlaczego ? Ty ?? nigdy bym nie pomyślał że Ty zrezygnujesz ze straży, ale niestety tak się stało i czas biegnie dalej. Próbowałem w styczniu 2013 roku dostać się „z ulicy” do KP PSP w Rykach która prowadziła nabór na stanowisko Ratownik-Kierowca, na 2 wolne miejsca było 24 kandydatów. Szczęśliwie patrzyłem na wynik po testach sprawnościowych, kiedy to okazało się że jestem na 2 lokacie, ale po rozmowie kwalifikacyjnej spadłem oczko niżej, na 3 miejsce. Co się później okazało, wygrały tak zwane „plecaki” nie chcę nawet tego komentować, ale niestety z perspektywy kilku naborów w których brałem udział tak właśnie się teraz przyjmuje osoby na stanowiska.
Oczywiście dalej służę w naszej Dęblińskiej Ochotniczej Straży Pożarnej, ale jak wiecie sama nazwa wskazuje że nie mamy z tego profitów. Cały czas brnę w tym kierunku, aby gdziekolwiek dostać się do straży pożarnej zawodowej, ale tak jak wcześniej wspominałem osoby bez znajomości mają małe szanse. Do Szkoły Aspirantów też nie wiem czy wystartuję z tego względu że minęły już 3 lata i zapomniałem wiele materiału który jest tam wymagany. Podążam teraz raczej w kierunku dostania się „z ulicy” trenuję ćwiczę i czekam na kolejne nabory. Kilka tygodni temu podczas zebrania sprawozdawczego zostałem uhonorowany swoją pierwszą w życiu strażacką odznaką „ Strażak Wzorowy” która jeszcze bardziej daje mi do zrozumienia że po to jestem na tym świecie aby być strażakiem. Uważam że się nim urodziłem a nie zostałem….
1. Pierwszy medal w kilkuletniej karierze
2. Oczekiwanie na wejście do komory dymowej, labiryntu w którym poruszamy się po omacku.
3. 14.03.2014 Pożar nieużytków.
4. 14.03.2014 tutaj również kolejny pożar tego dnia, przy którym trochę się namęczyliśmy, tego dnia mieliśmy wyjazd do 5 zdarzeń
5. A tak się uczyliśmy w Szkole Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie
6. Tyle mi zostało....zdjęcia i wspaniałe wspomnienia.
7. Wspominany wcześniej porządek dnia.
Mistrzem ortografii i spójności tekstu nie jestem, ale koniecznie chciałem się z wami podzielić moimi przeżyciami.
!