Po kilku dniach wyczekiwania pogoda wreszcie się poprawiła i to litościwie w noc największego natężenia spadania gwiazd. Cztery godzinki nocnego pikniku na trawce umilonego jednostajnym cykaniem migawki Perseidy oczywiście złośliwie pojawiały się nieregularnie i niekoniecznie w pobliżu przewidywanego radiantu wejścia w atmosferę. Następnym razem zasadzę się z trzema aparatami pilnującymi różne sektory nieba
Coś tam jednak się złapało:
1.
2.
3.
4.
5.
Oczywiście większość tego co latało na niebie to satelity:
6.
i samoloty:
7.
8.
9.
Ogólnie takie fotografowanie jest bardzo proste i polecam je każdemu. Dobrze tylko cieplej się ubrać i zaopatrzyć w jakąś karimatę bo nic nie przebije położenia się w trawce i patrzenia w gwiazdy bez zadzierania głowy Moje koty patrzyły na mnie wprawdzie trochę jak na wariata ale cóż, są czarne więc odpędzały ode mnie pecha piątku trzynastego
Technicznie robiłem to D90 z szkiełkiem N17-80 ustawionym na 17, przysłona 3,5 ostrość manual na nieskończoność, czas 30 sekund, ogień ciągły
Aparat oczywiście na statywie, dla wygody z wężykiem spustowym.