Taa, tego nie mogło zabraknąć
http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/650095,pikniku-lotniczego-zabraknie-za-rok,id,t.htmlLotnicze akrobacje organizowane w krakowskich Czyżynach wzbudzają skrajne emocje. Z jednej strony mają potężną grupę fanów (ostatni piknik oglądało 50 tysięcy), z drugiej - mieszkańcy tego liczącego około 25 tysięcy osiedla boją się, że samolot spadnie na ich blok....itd.
Swoją drogą gdybym nie podejrzewał bezmyślności, zacząłbym podejrzewać manipulację autora tekstu.
W jednym zdaniu, wybitym do leadu, mamy logicznie przeciwstawione dwie liczby: 50 tys. fanów i 25 tys. mieszkańców osiedla. Czyli na dwóch fanow przypada jeden człowiek, któremu robienie dobrze przez MuzLot tymże fanom grozi bezpośrednio utratą życia. I nie wiemy, czy tych zbulwersowanych i protestujących mieszkańców osiedla jest 25 tysięcy, czy 10 sztuk. Mamy za to wbite w świadomość dwie liczby: 50 tysięcy i 25 tysięcy. I nikomu nie przyjdzie do głowy zapytać (dziennikarzowi też nie), czy wśród tych 50 tysięcy fanów nie ma przypadkiem także mieszkańców tego osiedla. Choć zważywszy na ich miejscówkę, raczej nie liczyliby się do tych 50k, bo oni nie będą kupować biletów, mogąc z okien obserwować pokazy.
Dla równowagi - w "Dzienniku Polskim"
wywiad z Wojciechem Krupą. Dostęp do tekstu ograniczony, więc przeklejam całość:
Pokazy lotnicze są bezpieczne
Rozmowa z płk. WOJCIECHEM KRUPĄ, pilotem, liderem grupy "Żelazny".
- Dlaczego, Pana zdaniem, pokazy lotnicze w Krakowie są bezpieczne?
- Przede wszystkim program pokazów jest tu budowany zupełnie inaczej niż np. w Radomiu. W Krakowie, ze względu na to, że impreza odbywa się wewnątrz miasta, zrezygnowaliśmy z wielu skomplikowanych manewrów i akrobacji. Zmniejszyliśmy prędkości, z jakimi są one wykonywane, a jednocześnie podnieśliśmy wysokość. To były jedne z warunków, aby Urząd Lotnictwa Cywilnego wydał w ogóle zgodę na organizację tych pokazów. Restrykcyjnie dobierane były też typy samolotów, które się prezentowały. Wszystko po to, by było efektownie, ale jednocześnie jak najbezpieczniej. Proszę pamiętać, że my - piloci też chcemy wylądować bezpiecznie. Trzeba dodać także - bo o tym może wiele osób nie wiedzieć - że samoloty ubezpieczone są na bardzo duże kwoty, więc ewentualne szkody materialne mogą być pokryte z polisy danego samolotu. Poza tym same samoloty przechodzą bardzo restrykcyjne przeglądy. Silnik takiego samolotu, który bierze udział w pokazach, już po 600 godzinach pracy idzie do remontu - właśnie po to, aby zminimalizować ryzyko wystąpienia awarii. Odpowiednio dobierani są również piloci, którzy mają umiejętności i doświadczenie.
- Czy może Pan z czystym sumieniem powiedzieć, że na odbywających się w ostatni weekend w Krakowie pokazach nie było ani przez chwilę zagrożenia, że dojdzie do wypadku?
- W Krakowie, w ciągu dwóch pełnych dni pokazów, nie mieliśmy nawet ani jednej przesłanki, mówiącej nam, że coś idzie nie tak, jak powinno, i że może się coś złego wydarzyć. To właśnie efekt tego, że wszystkie zabezpieczenia, jakie tylko można było zastosować, zostały wdrożone i użyte we właściwy sposób.
- Uważa Pan, że nowe przepisy dotyczące organizacji pokazów lotniczych mogą spowodować, iż w Krakowie nie będzie w przyszłym roku tej imprezy?
- Wydaje mi się, że nie. Pojawią się nowe zapisy, ale ich sens jest zbliżony do tego, co mamy obecnie. Do tej pory nie było np. określone, jak bardzo samoloty mogą się zbliżyć w rejon publiczności. Padały postulaty, że trzeba wyznaczyć taką linię. Nowe przepisy dokładnie to właśnie określają. Prawda jest jednak taka, że dotychczas - nawet, jeśli nie było to jasno spisane - to piloci, kierując się zdrowym rozsądkiem, i tak zachowywali tę bezpieczną odległość, a nawet większą, niż będzie to obecnie nakazane. Na pewno jednak w nowych przepisach nie ma rozporządzenia, że nie można robić lotów pokazowych nad miastami. Pewne rzeczy mają być tylko doprecyzowane. Powiedziane zostanie jasno, jak np. mają być zabezpieczone pokazy i co organizator musi przygotować.
Rozmawiał ARKADIUSZ MACIEJOWSKI