Hejka chyba z miesiąc mnie na forum nie było, zaraz przegląd zrobię i wrócę do rzeczywistości ale opiszę Wam moją dzisiejszą przygodę:
Jechaliśmy sobie z mężem spokojnie dzisiaj w Wa-wie ul. Księcia Janusza. Nagle jakiś wariat dojechał nam szybko do tyłu samochodu i zaczął na nas trąbić. Panu nie spodobało się, że jedziemy przepisowo i zrównał się z nami (jadąc pod prąd przeciwległym pasem), zaczął nas wyzywać strasznie bo on chciał jechać chyba ze 100/h a my tylko 60. Potem nas wyprzedził i zajechał drogę bardzo ostro hamując kilka razy przed samą naszą maską jakby celowo chciał doprowadzić do kolizji ale że mój Darek jest opanowany to go tylko strąbił. Ten wariat zatrzymał się, wysiadł z samochodu i do nas z rękami ale szyba była przymknięta trochę to zaczął nas wyzywać ale to strasznie! Potem wsiadł i dalej na czerwonym (skrzyżowanie z Obozową) wysiadł znowu i do nas-bluzgał niesamowicie, darł się tak głośno, że nie dało się tego słuchać, wyzwał mnie niczego niewinną od najgorszych i gdyby szyba była otwarta to byłby zdolny do wszystkiego.
Zrobiłam zdjęcie jego rejestracji-on to zauważył i blokując skrzyżowanie wysiadł trzeci raz i do mnie. Zadzwoniłam na alarmowy i podałam jego dane i sytuację.
Pan był mocno starszym kierowcą terenowego Mercedesa i w życiu bym nie przypuszczała, że coś mnie takiego spotka. No żebyśmy mu drogę zajechali albo cokolwiek innego ale nie! Ani to dwupasmówka ani trasa szybkiego ruchu..... Nigdy nie widziałam takiego furiata z chęcią popełnienia morderstwa w oczach! W jego oczach był taki przeraźliwy szał, że opisać się słowami tego nie da.
Jeszcze mnie telepie. Boże co się z tym Światem i tymi ludźmi dzieje, ile tej złości w tych ludziach i jeszcze wyżywają się na niewinnych...... Często tak rozmyślam i za cholerę tego nie pojmuję.