Misiaczki, żeby było jasne:
1. W 2016 taki partyzancki grill w polu wypalił bez problemów, ale nie wiem, co się działo potem przez kolejne lata, bo mnie nie było na wszystkich edycjach. A pełno wiadomości, że taśmy, mundury i ogólnie chryja, czy coś tam. Co innego w Radomiu, gdzie SPFL ma swoje ogrodzone miasteczko i tam sobie rządzi (nie wiem, nie znam się, nie byłem nigdy na campie). Tutaj jesteśmy w "przestrzeni publicznej" i nie wiem, jak to będzie z wyrozumiałością tubylców. Byle chlewu nie zrobić, wiadomo. W Poznaniu nikt się nie czepiał tego, że zostawiliśmy graty poukładane przy drzewku i na drugi dzień dalej się bawiliśmy.
2. Grill jest planowany wstępnie na piątek, bo w dni "latające" sam raczej nie będę chętny do warowania przy kotle i obstawiam, że mało komu będzie się chciało jednak pilnować ciągle ognia
To już pisałem na początku. Jeśli coś zostanie do jedzenia i picia, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zabawę pociągnąć dalej w następne dni (o ile oczywiście nikt nas nie pogoni za to).
3. Zaczęliśmy od zestawu startowego, czyli palenisko + picie i jedzenie. Jeśli skompletujemy cały warsztat, to wtedy jedna paczka kiełbas więcej, czy jeden dodatkowy grill z Tesco za te 10-20 zł tylko wyjdzie nam na plus. W Poznaniu były chyba ze 3 i wszystkie się paliły. Myślę, że największy płacz będzie, gdy się puszki skończą za szybko, a nie kiełbasa, czy chleb
4. Mamy jeszcze trochę czasu, żeby sobie porozmawiać tutaj i ustalić parę spraw
Tak to widzę przez swoje różowe okulary