Witam serdecznie,
osoby, które nie śledzą strony Szymona na FB z radością zawiadamiam, że jesteśmy już po operacji:)
Ciężko w kilku zdaniach opisać jak przeżyliśmy te ostatnie dni przed wyjazdem i następnie sam 3 tygodniowy pobyt w klinice...
Oprócz stresu i obaw jak to będzie na pewno na zapomnimy, jak wspaniale się zaopiekowano naszym dzieckiem i co nas jeszcze ujęło, również nami...
Pomimo podwyższenia stopnia trudności operacji do extremum i jej przyspieszenia o jeden dzień z powodu dokładnego ustalenia jak bardzo wada się skomplikowała, operację wykonano zgodnie z planem i skutecznie:)) Szymek przez 2 doby po operacji leżał z otwartą klatką piersiową, miał podłączonych 14 pomp, 3 pompy drenażowe i respirator, który oddychał za niego przez prawie 5 dni. Ani razu podczas pobytu przy dziecku na pooperacyjnej nie mieliśmy odczucia, że jesteśmy tam intruzami. Nasz czas był nielimitowany, mogliśmy być przy łóżeczku oboje -ba, żona dostała na noc specjalny super wygodny rozkładany fotel, żeby mogła spokojnie siedzieć przy łóżeczku.
Pod względem podejścia do pacjenta, rodziców, sprzętu i fachowości lekarzy i pielęgniarek niestety nasza służba zdrowia ma jeszcze wiele do nadrobienia.
Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że nasze dziecko ma zachowane obie komory serca i nie zostało okaleczone, jak planowali to zrobić nasi - pożal się Boże - fachowcy w kraju (z litości nie będę pisał, który to szpital)...
Maluch odżył, ale potrzeba jeszcze paru miesięcy, żeby wszystko się unormowało. Na razie powoli zyskuje na wadze, coraz częściej się uśmiecha, staje się coraz bardziej aktywny fizycznie...
Serdecznie dziękuję Wam wszystkim za okazaną pomoc i wsparcie!
Poniżej krótka (niekrótka) fotorelacja z pobytu w klinice:))
Szymek po przyjeździe na oddział musiał mieć niestety założony weflon - paradoksalnie najlepszym miejscem okazało się wkłucie w głowę - zachwycony tym raczej nie był:))
Widok na klinikę w nocy - normalnie dwie wieże jak we Władcy pierścieni:))
Szymek na pooperacyjnej godzinę po przywiezieniu z bloku operacyjnego - ilość sprzętu porażająca, ale niezbędna
Próba wybudzania Szymka przy pomocy emisji śpiewu starszej siostrzyczki - pielęgniarki były bardzo pozytywnie zaskoczone pomysłem - pewnie gdyby nie bariera językowa dołączyłyby jako chórek:)))
Pierwsza rehabilitacja, jak dobrze pamiętam następnego dnia po wybudzeniu - rehabilitantka to przesympatyczna osoba, z którą świetnie dało się dogadać po angielsku, z ogromnym poczuciem humoru:))
Jedno z wielu badań echa serca - bez potrzeby usypiania dziecka. Wykonywane na spokojnie i od razu z informacją co stwierdzono
I rehabilitacja już na oddziale...
Mały wcina kaszę - jak widać mama dzielnie mu pomaga:))
Szymek po powrocie na oddział nie chciał zasypiać w swoim łóżeczku - bał się po prostu, że jak się znowu obudzi to czeka go niemiłe zaskoczenie. W związku z tym wylegiwał się z mamusią na jej łóżku. Każda osoba, która zostawała z dzieckiem na noc dostawała rozkładane łóżko z bardzo wygodnym materacem oraz pościelą - pozostawię to bez komentarza w porównaniu do warunków jakie mieliśmy podczas pobytu w szpitalu w kraju :cool:
Czekamy na wyjęcie "centralki" - pomimo kroplówek nie było żadnego problemu, żeby chodzić sobie z tym po oddziale. Dzieci, które już umiały chodzić, wręcz były wyganiane z pokoi i musiały z jeszcze większymi zestawami wychodzić ileś kółeczek po oddziale
Już po wyjęciu centralki maluch przetestował "wageny", które były do dyspozycji na oddziale
A tu przykład przeganiania pacjentów po oddziale ze sprzętem - jak widać odbywało się to procesyjnie. Szymek leży sobie w jednym z oddziałowych wózków, które były do dyspozycji i można było śmiało wozić w nich dzieci np. na spacery na zewnątrz :wink:
"Wyspa" - czyli miejsce gdzie dyżurowały pielęgniarki, trzymały sporą część swojego sprzętu. Czyściutko, wszystko poukładane i co najważniejsze szybki dostęp do wszystkich pokoi
Parking na oddziale:)))
Widok na wyspę z drugiej strony - zwróćcie uwagę na ozdoby świąteczne - jakoś tak od razu człowiekowi było tam lżej przebywać:)))
Łącznik między wieżami - czysto, nie śmierdziało jak w szpitalu - innymi słowy jak w jakimś biurowcu:)
I kolejna rehabilitacja
Inhalacja -
))
Powrót z 1. spaceru - wstępnie tylko do bufetu w drugiej wieży po kolację, ale to już było coś:)))
Klinika ma również własną straż pożarną:)
Dziewczynka z lewej była już skazana w Polsce na serce jednokomorowe - wykonano już nawet dwie z trzech operacji w tym kierunku, więc mogłoby się wydawać, że nic się tutaj nie da zrobić. Prof. Malec nie tylko cofnął już dokonane zmiany, ale przywrócił do życia drugą komorę serca - dziewczynka wyjechała parę dni po nas z sercem dwukomorowym, a nie jako inwalida. Pozostawię to bez komentarza...
Szymek dostał przepustkę na noc do hotelu:)))
Widok na klinikę:)
6/30 rano i spacerek nad zalewem na Rezurekcję do widocznego w oddali kościoła Św. Antoniego - polskiej parafii, nota bene licznej, co mnie zaskoczyło:
I tu już widok na kościół - dość spory, ze świetną akustyką i przesympatycznymi księżmi, którzy pomimo tego, że spadłem ze swoją albą niczym z Księżyca, to zaprosili mnie do czynnego udziału w całym Triduum Paschalnym - oczywiście po polsku:)))
Wejście do kliniki pod naszą wieżą
Obsada oddziału